Przez 10 lat w latach 1994-2004 jeździłam do Anglii autobusem i zawsze przejeżdżałam przez Holandię. Najczęściej to było nad ranem, bo już około 15 byliśmy w Londynie. Jawiła mi się ta Holandia jako płaski kraj z wysokimi drzewami z daleka, widoczną taflą wielkich zbiorników wody oraz krowami na pastwiskach.
 |
Krowy widać nawet a autostrad, tutaj na lokalnej fietspad. |
 |
Tym oto rowerkiem przemierzałam okolice Hilversum. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Ani się człowiek nie obejrzał, czyli wtedy przespał, a już była Antwerpia, a potem Dunkierka i Calais. I zawsze przypominał mi się film "Jeśli dziś wtorek, to jesteśmy w Belgii".
I oto 14 lat od moich ostatnich autobusowych podróży do Anglii, przyjechałam na długie wakacje do Holandii. Ten kraj odwiedzają miliony turystów głownie z powodu Amsterdamu. Stary film z lat 70. O jeden most za daleko rozsławił Arnhem i Driel i upamiętnił na zawsze operację Garden Market. Comeniusowe wymiany jeżdżą do Hagi czy Maastricht, a erazmusowi studenci do Delft, Leiden, Utrechtu, gdzie znane uniwersytety.
A ja znalazłam się u moich znajomych Holendrów, których jeszcze poznałam, we Francji, a mieszkają oni na obrzeżach Hilversum- holenderskiego Hollywood, w enklawie przyrodniczych i technologicznych cudów.
 |
Rozłożysty buk w ogrodzie. |
 |
W ogrodzie w oczekiwaniu na zaćmienie księżyca 27 lipca, ok godziny 22, a tu ciągle było widno. |
 |
Ukryta za wysokimi kwiatami, tu ćwiczyłam jogę. |
Spaceruję i jeżdżę rowerem tu w parku- lesie, wśród odwiecznych grubych pni i konarów. Ogromne wysokie drzewa, buki, dęby, lipy, klony, topole i akacje. Wielkie domy z trudem ukrywają się wśród drzew.
Posprawdzałam liście w internecie, żeby je rozpoznawać. Buki myliły mi się z topolami na początku, ale bukom wyrosły owoce i było jasne, że to buki. Ponadto topole są bardziej strzeliste i wyższe, nie na darmo mamy przysłowie wysoki jak topola, a głupi jak fasola.
Drzewa są olbrzymie, u nas nie ma takich, bo spaliły się w czasie wojny, czy wycięto ich potem, ale kiedyś były skoro L.Staff ich opisywał:
O
, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa,
W brązie zachodu kute wieczornym promieniem,
Nad wodą, co się pawich barw blaskiem rozlewa,
Pogłębiona odbitych konarów sklepieniem.
Zapach wody, zielony w cieniu, złoty w słońcu,
W bezwietrzu sennym ledwo miesza się, kołysze,
Gdy z łąk koniki polne w sierpniowym gorącu
Tysiącem srebrnych nożyc szybko strzygą ciszę.
Z wolna wszystko umilka, zapada w krąg głusza
I zmierzch ciemnością smukłe korony odziewa,
Z których widmami rośnie wyzwolona dusza...
O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa!
Tak się czułam, literacko i refleksyjnie w pierwszych dniach swojego pobytu w Holandii, i ten wieczny archetyp skojarzeń. Nie uwolnię się już nigdy od swojego wykształcenia. NIC praktyczności w mojej próżnej naturze.
Wierzby płaczące też uginają swoje gałęzie w stronę wody w kanałach, bardziej rozrośnięte, rozgałęzione, ale tak samo płaczące.
Wśród drzew na dużych przestrzeniach dumnie stoją piękne rezydencje. Holenderski Media Park też w pobliżu.
 |
Dom sąsiadów na sprzedaż za ponad 3 miliony euro. |
I takie były moje pierwsze wrażenia z Holandii.
Zawsze mnie taki żal ogarnia z powodu naszego biednego kraju. Nawet arystokratyczny francuski wypleniono ze szkoły na korzyść uniwersalnego angielskiego. A jak się porówna różne języki, to łatwo w nich odczytać cechy narodowe. Mamy niemieckie nazwy narzędzi i organizacji życia miejskiego, np ratusz, francuskie nazwy strojów i życia obyczajowego, włoską sztukę i jedzenie. Gdy codziennie słucham niderlandzkiego, rozpoznaję mieszankę języków i zauważam mnóstwo słów jednakowo brzmiących dla nas, jeśli ich pochodzenie jest francuskie, łacińskie czy greckie, np prognoza, gratulacje,alternatywa, idealny, ambiwalentny, konsekwencje itd. Buk też jest buk, bo pełno było tych drzew dookoła.
Amsterdam znałam z piosenki Brela Dans le port du Amsterdam, ale to już ancient history, bardziej może o Marsylii ten port, który kiedyś przypominał mi bardziej Dakar ze swoją czarną ludnością.
Amsterdam jest bardzo nowoczesny,
 |
Takie widoki z amsterdamskich kanałów. |
od dawna ludzie tu przyjeżdżają na jointa , takie europejskie San Francisco, wolne i kolorowe.
 |
No comments. |
 |
Rower zielarsko ubrany. |
 |
Amsterdam przyciąga miliony turystów z całego świata. Najwięcej było Azjatów. Muzea są oblegane i bilety trzeba kupować on-line. |
A kanały, koncerty muzyczne na platformach, sunące łodzie z rozbawionym towarzystwem, bary, coffee shopy, restauracje wzdłuż, są absolutnie zachwycające. Ozdobione bogatymi kupieckim kamienicami stwarzają atmosferę wiecznej prosperity par exellance.
 |
Dworzec kolejowy- duma Amsterdamu wg projektu Pierre Cuypersa z daleka, znad kanału. Takie piękne dworce widziałam kiedyś w Indiach. Pamiętam do tej pory Victoria Station w Bombaju. |
 |
Amsterdam Centraal z bliska. Ale był wtedy upał, a ja wracałam z Zandvoort aan Zee. Te ich podwójne litery są śmieszne. |
 |
Takie widoki na Amsterdam, gdy tylko wyjdzie się z dworca. |
Ta ich zamożność jest w pewnym sensie irytująca. Domy takie zadbane i architektonicznie stylowe. Szyldy umiarkowane i nie pstrokate. Wszystko jest harmonijne, solidne, ekonomiczne, dalekie od bylejakości. Pociągi przyjeżdżają co do minuty i na ulicach nie ma żadnych śmieci. Wszystkie drogi prosto wytyczone i oznaczone ze ścieżkami dla rowerów, samochody jakby miały ban w miastach, bo niewiele ich jeździ, same rowery i piętrowe dla nich parkingi. Całokształt to narodowy charakter Holendrów, kupiecki, pragmatyczny, handlowy i usługowy.To mistrzowie świata w tej dziedzinie.
W weekend nie włóczą się pijani Holendrzy, tylko gremialnie jeżdżą na rowerach do późnego wieczora. W Amsterdamie słychać tylko pijanych Anglików, co oni tam wyprawiają, to zgroza.
Tyle krów i koni na wolnym wybiegu nie widziałam w Polsce od dziesięcioleci.
Pomimo doskonałej organizacji tego majętnego i zasobnego kraju z dużą przyjemnością wracałam do naszej "normalności". Poświęcę mu jednak parę postów, bo jest wart moich refleksji. To niezwykły kraj pod względem historii, technologii i kultury. I wszyscy mówią po angielsku!
 |
Do zobaczenia. |
Lubie Holandie, ale metropolii unikam. Mamy swoje Venlo i kilka miejscowosci nadmorskich i tam jezdzimy…
OdpowiedzUsuńMaja czysto , zadbanie , tak, jak Niemcy lubia dlatego tez chetnie tam jezdza. Duzy dom w Holandii to na serio luksus , nie kazdego na to stac. Tam ziemia na wage zlota (p), bo i kraj maly i nie tylko na aglomeracje musi starczyc, ale i na uprawy. Pamietam , ze chcialam tam kiedys ziemie w workach do kwiatow kupic i okazala sie taaaka droga , ze mi sie odechcialo. Domy w Holandii tez sa drogie. Para, czy tez malzonkowie oboje musza pracowac bo inaczej moga sie z mozliwoscia dostania kredytu na dom pozegnac. I buduja tam takie male domki, sliczne, z duzymi oknami.
Swoich lingwistycznych przemyslen nie wypowiem , bo nie mam, ale ...moj maz rozumie Holendrow, kiedy wolno do niego mowia. Tyle tylko, ze on z Holandia jest obeznany:))
Piekne te Twoje wycieczki i takie przesycone poezja. Pozazdroscic , ja tak nie umiem:(
Uwielbiam domy gdzie na posesji znajduja sie wysokie drzewa, Natomiast nie znosze zaniedbanych posesji z zachwaszczeniem owych drzew, z duza ich iloscia:))
Pozdrawiam.
Czesc Aniu, Tak, nie moglam nadziwic się na tym holenderskim porządkiem.
UsuńJa tak zawsze refleksyjnie i poetycko, bo mam duzo czasu na wszystko, a tym razem to zupelny spokoj wiecznosci przezylam. Juz nie moglam sie doczekac, zeby wrocic do mojego zabieganego zycia, ale wedlug swoich standardow.
Wyobraz sobie, ze spotkalam sie z Asią- Żywotnik i jej mężem. Napiszę o tym potem. Też wspominałysmy ciebie.
Wiesz? Az sie zainteresowalam. Co Wy tam moglyscie o mnie gawedzic?
UsuńAsia to urocza dziewczyna, naturalna i bezposrednia, taka jak na blogu. I mąż też taki super gość. Mówiłysmy kogo znamy z blogowiska, kogo spotkalysmy w realu, a kogo chcialybysmy poznac. I tak o tobie, ze lubimy cie czytac, a ja, ze tak dlugo cie znam i ze ty z olsztynskiego, gdzie moja corka studiowala i tak ogolnie, ze wyksztalcenie podobne w sensie jezykow i nauczycielstwa. I rozumienie problemow.Coś mamy wspolnego i Asia tez. Mężów obcokrajowców.Ciekawość swiata itd. Pozdrawiam wieczorowo.
Usuń:)))
UsuńArdiolko, już kiedyś przeczytałam ten post, ale nie mogę dodawać normalnych komentarzy. Próbowałam logować się i wylogowywywać z konta Google i nijak to nie działa. Chyba muszę to zgłosić, bo ilekroć zaloguję się na swoje konto w Bloggerze, przy próbie dodania komentarza - wywala mnie w kosmos...
OdpowiedzUsuńTeraz mamy już koniec października, a spotkałyśmy się w sierpniu... Czas leci tak szybko jak samolot - albo jeszcze szybciej... Miło wspominam nasze krótkie (ale jednak!!!) spotkanie, które doszło do skutku tak spontanicznie :-).
Fajnie opisałaś tę "naszą" Holandię. Zresztą Ty masz dar do obserwacji :-).
Myślę, że kiedyś uda nam się zobaczyć również w Polsce!
Ok, dodaję ten komentarz w inny sposób - zobaczymy, czy się uda!
Pozdrawiam!
Powiem w stylu amerykanskim- Asiu, kocham cie i na pewno zajade kiedys po drodze do Szczytna, gdzie mieszka moja ukochana kuzynka. Bo Dominiki juz nie ma w Olsztynie, to wiadomo.
OdpowiedzUsuńNasze spotkanie w Utrechcie było niezwykle. Potem cos opisze. Mocno sciskam.
I love you too, Alicjo :-). Zawsze jestem chętna na spotkanie, gdziekolwiek by ono miało mieć miejsce.
Usuń