Moja lista blogów

czwartek, 17 lipca 2025

Historia jak w filmie Book Club.

   Wczoraj oglądałam zabawną komedię z najpiękniejszymi  amerykańskimi aktorkami lat 60- 70., które obecnie osiągają  senioralny wiek, szczególnie Jane Fonda.  Nie zważając na to, świetnie się bawią jako bohaterki w filmu Book Club Następny rozdział.

Zdecydowanie bohaterkom pomaga w rozrywce ich zamożny status materialny. Są zdrowe piękne i bogate, chociaż niemłode. A to już labelling, Sorry😀wiek senioralny znacznie oddalił się od 60tki.

  Bardzo polecam, film jest radosny i  very sexy, bo jak może być inaczej, gdy bohaterki przyjeżdżają na wieczór panieński do Włoch. W tle najcudowniejsze włoskie przeboje, Wieczne Miasto, Wenecja i Toskania. Czy po 70-tce można być sexy, można flirtować i wychodzić za mąż? Ależ tak, udowadniają to panie i panowie. Panie to: Jane Fonda Diane Keaton Candice Bergen i  Mary Steenburgen. Panowie- Andy Garcia, Don Johnson i Giancarlo Gianini.

Oglądanie tego filmu było dla mnie bardzo przyjemne, nie tylko ze względu na te walory wspomniane wcześniej, ale z powodu   podobnych osobistych włoskich przeżyć, które mnie zdarzyły się trochę wcześniej, bo po 50-tce.  Również czułam się jak w filmie. A moje przeżycia były spotęgowane wrażeniami, których istnienia nawet wtedy  nie przeczuwałam. 

A kolaże robione jeszcze wtedy. 15 lat temu.


 Gdzieś krótko wspominałam na blogu o tym wcześniej Dużo wyjazdów i przeprowadzek  wtedy  się przydarzyło. Wszystko wydawało się filmowym kalejdoskopem.

Dostaliśmy zaproszenie na ślub w Toskanii. We Florencji mieszka  amerykańska szwagierka Kima. Jej  urodzona we Włoszech córka, Flora wychodziła za mąż za Darrena, muzyka instrumentów dawnych, Włocha pochodzenia słoweńskiego.


 

Palazzo Vecchio- Ratusz Miejski.

W tamtych czasach powstało kilka filmów ukazujących Włochy we wspaniałym wakacyjnym entourage, prawdziwe Dolce Vita, np. Dziewiątka,  Pod słońcem Toskanii,  Jedz módl się i kochaj. Od czasów Rzymskich wakacji Włochy w całej przepysznej okazałości, zabytki historia, przyroda, jedzenie, miłość są ulubionym tematem romantycznych komedii.

Przyleciałam na lotnisko w Ciampino, a następny lot do Florencji  kolejnego dnia  z Fumicino, gdzie miałam zamówiony hotel. Kim pracował wtedy na Malcie i przyjechał   sam. Spotkaliśmy się na lotnisku we Florencji. Ale zanim to nastąpiło, czekała mnie ekscytująca noc w Rzymie.

Bagaż na stacji, a ja autobusem w stronę wiecznych pamiątek tego miasta i z okien  wycieczkowego autobusu oglądam Colosseum, Forum Romanum, Panteon, z daleka Schody Hiszpańskie, piazza, chiesa palazzo, place kościoły, pałace. Zawsze, gdy w pośpiechu w jakimś mieście, to wskakuję w autobus hop on hop off. Mija się filmowe kadry. Rzym na city-break jest cudowny. Wszystkie włoskie miasta są doskonałe na city-break💓👍💔

Ale następnego dnia ślub we Florencji w Ratuszu Palazzo Vecchio, a wesele na zamku  w regionie Chianti.


I to było jak w filmie Book Club the next chapter. Jedynie goście byli trochę młodsi. Przygrywała  nam znakomita orkiestra,

a specjalny koncert dał wirtuoz wiolonczeli, następca Mścisława Rostropowicza David Geringas, wybitny wiolonczelista pochodzenia litewskiego, ale rozmawialiśmy też po polsku. A takiej rewelacyjnej sceny film nie posiadał. Moja historia okazała się chyba wspanialsza. Państwo Młodzi zażyczyli sobie strojów z lat 50. w miarę możliwości.
 Wybrałam sobie moją ulubioną gwiazdę i jej uwodzicielski strój  z filmu Słomiany wdowiec i tak bawiliśmy się w międzynarodowym towarzystwie.. ale nie do rana. Bo w pokoju czekał  Kim, mój wtedy jeszcze narzeczony.
Wgłębi Galeria Uffizi.
A teraz siedzi w pokoju na dole i ogląda telewizję. Ja też już nie jestem MM.😀

Ale ten film przypomniał mi fajne wspomnienia. Mamy  z Gospodarzem całą wiązankę pięknych wspomnień.  Jest co robić w zimowe wieczory, a w letnie?  

Jakie reminiscencje u Was związane z Włochami?

20 komentarzy:

  1. Jane Fonda jest u mnie od zawsze na topie w prywatnym rankingu, number one, to jest poza wszelką dyskusją...
    Włochy... hm... raczej Rzym, choć w morzu na golasa pod koniec grudnia w nocy kąpałem się w Lido di Jesolo... generalnie jednak głównie Rzym, który chyba mnie nie lubi, bo zawsze na mnie reagował deszczem...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mamy kolejną wspólną gwiazdę, którą lubimy 👏👍 a ja Sycylia jednak, bo najczęściej byłam i mam fajne wspomnienia. Z tej Florencji też , ale to był tylko jednorazowy wyczyn 🤣

      Usuń
    2. u mnie to było dwa razy:
      podróż przedślubna: niestety słabo nam handel poszedł, a większość czasu spędziliśmy ćwicząc miłość w namiocie na campingu... niby okay, ale bzykać się można za darmo w domu...
      drugi raz byłem jako agent handlowy chóru, który śpiewał na tzw. pasterce u papieża, tego polskiego, co wtedy był... tu poszło lepiej, ale też w sumie cały czas padało... aha, po drodze wracaliśmy przez Asyż... akurat Franciszek to moja ulubiona postać z tej mitologii...
      na Sycylię nie dotarłem, miałem tylko kumpla Włocha z Sycylii, fajne Ziele mi kiedyś stamtąd przywiózł...

      Usuń
    3. Ja nie byłam we Włoszech w czasach naszego , papieża. Wtedy jeździłam ado Anglii i nie znosiłam tych podróży autobusem. Było wtedy dużo tzw. pielgrzymek, ale wiedziałam zawsze o kiepskich warunkach w czasie podróży i na noclegach. I nie zdecydowałam się. Mam koleżankę w Wadowicach, oni wtedy bez przerwy jeździli do Włoch. Mogłam pojechać, ale wtedy dzieci nie dorosłe, trzeba było w nich inwestować.
      Moja sytuacja materialna znacząco poprawiła się od czasów demokracji, a szczególnie unijnych. I wtedy zaczęło się już latać samolotami na szczęście. Mam uczennicę w Rimini, która mnie zaprasza od lat. Wspominałam że napisała taką rozliczeniową książkę o swoim dawnym życiu w Polsce. Tam mnie często wspomina, że byłam jej inspiracją. Mam zamiar w końcu się tam wybrać.

      Usuń
    4. "naszego" papieża?...ale okay, niech będzie, że to taki skrót myślowy... na żadną pielgrzymkę bym nie pojechał, bo to nie moja bajka, nie jestem wyznawcą... za to z jeżdżeniem autobusami na dłuższe dystanse nigdy nie miałem problemu, nawet tymi starszymi bez toalet... tu akurat mam spore doświadczenie...
      za to z tym drugim wyjazdem to było tak, że miałem trudny wybór... bo najpierw kolega zaprosił mnie do St.Petersburga na turniej brydża sportowego... na jego koszt, do tego all included, nie tylko bazowe koszty, ale cała rozrywkowa otoczka... już byłem prawie zdecydowany, ale...
      nagle odezwał się ten chór... byłem ich agentem handlowym w tym sensie, że sprzedawałem ich kasety (audio i video), także na wyjazdach koncertowych... załapali się do śpiewania kolęd na tej całej pasterce... ale ja im byłem potrzebny do innych koncertów po drodze: w Czechach i we Włoszech, a ja tam miałem zarobek... ten koncert w Watykanie był dla mnie tylko dodatkiem, atrakcją turystyczną... po trudnym namyśle wybrałem Włochy zamiast Rosji... akurat warunki noclegowe w Rzymie były okay w jakimś Domu Pielgrzyma, bardzo nas zresztą tam ugościli... za to najbardziej się ubawiłem podczas tej pasterki... był taki fragment, gdy papież ględził kazanie, po włosku, do tego 40 minut takim nudnym monotonnym głosem mamrotał... być może ktoś tego słuchał, ale większość w tym kościele usnęła... ja w naszym sektorze siedziałem z tyłu z naszymi kierowcami... też usnąłem, ale zdążyłem zauważyć, jak fajnie spał korpus dyplomatyczny w sektorze obok... wszyscy odfraczeni, panie w eleganckich kieckach, panowie na galowo, z orderami, szarfami, poprzytulani do siebie czule i równo tną komara...

      Usuń
  2. Jane Fonda jest fantastyczna, bardzo ją lubię i podziwiam, że udało jej się zachować wigor w tak dostojnym wieku. Oglądałam ją w serialu Grace i Frankie (serial durnowaty, choć porusza ważne zagadnienia ludzi w wieku nieco starszym, w tym też sprawy życia seksualnego). Diane Keaton oglądałam też w fajnym filmiku, takiej komedii romantycznej na podstawie prawdziwej historii choć nie z Włochami w tle (Zawsze jest czas na miłość).
    Włoskie wesele - byłam na nim, moja wówczas czterdziestoletnia ciotka brała ślub z parę lat starszym Włochem. Ślub odbywał się też w urzędzie miejskim, choć nie tak dekoracyjnym jak Pallazzo Vecchio, a wesele na powietrzu pod ruinami zamku Ussel (gdzie wujek prowadził restaurację). Towarzystwo na weselu międzynarodowe; Włosi, Polacy, Norweg, Brazylijka. Przyjęcie trwało do wieczora, a potem rodzinnie (ciotka, wujek, moja mama, tata i ja z siostrą) poszliśmy na spacer i sesję zdjęciową.
    Co do Włoch to wspomnień mam tak wiele, że nie wiedziałabym od którego zacząć. Jedne z przyjemniejszych to dzień urodzin 50-tych spędzony rano we Florencji, a po południu w Rzymie i wieczorne przyjęcie niespodzianka u mojej gospodyni Edyty (z szampanem i tortem lodowym). Bardzo mnie ono wzruszyło. Wizyta w Ufizzi i pierwsze oglądanie obrazów Botticellego, podczas którego poleciały mi łzy, wyjście z pociągu na Santa Lucia i widok na Canale Grande (poczułam się, jak we śnie- bajkowo). Ponieważ w moim życiu (zwłaszcza w ostatnich latach) ważne jest obcowanie ze sztuką to te wszystkie pierwsze oglądanie ulubionych obrazów czy rzeźb wywołujące wzruszenie, czasem nawet łzy. Fontanna di Trevi zawsze mnie zachwycała taka baśniowa, do czasu kiedy od kilku lat jest tak obłożona (jak to nazwać, obsiądnięta) setkami ludzi. Mile też wspominam nasze z ciotką i wujem wycieczki do Francji, czy Szwajcarii przez Przełęcz Św. Bernarda. Nie umiałabym wskazać ulubionego włoskiego miasta, bo bardzo lubię je wszystkie, choć najmniej spodobały mi się Mediolan i Turyn, mimo, że oba mają wiele do zaoferowania turystom. Ostatnimi laty odkrywam uroki malutkich mieścinek z kilkoma domkami, jedną świątynką romańską, jakimiś freskami na przydrożnym murku, kapliczką, figurką, niewielkim placykiem z obowiązkowym pomnikiem poległych w wojnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi się wydaje, że rozmawiałyśmy kiedyś o tych włoskach weselach. U mnie też ta część oficjalna skończyła się szybko, ale później długo w nocy trwały te rozmowy w grupkach. Ta słoweńska rodzina, amerykańska i międzynarodowa młodych ludzi. A zespół był troche niemiecki, bo rozmawiałam z tymi muzykami. Byli tacy przystojni.
      50tka we Włoszech. Cudownie. Ja miałam w Szkocji, prawie z Marią Stuart w Edynburgu. 🤣 Wiem, że że ty masz tyle niezwykłych, artystycznych wspomnień z Włoch. To wzruszenie Stendhala? Kiedyś pisałaś. Mnie w tej Florencji wzruszyły bardzo te słynne Drzwi. Siedziałam na schodach naprzeciwko i tak sobie rozmyślałam o życiu.

      Usuń
  3. Piękne, kolorowe, wspomnienia :)
    Byłem we Włoszech dwa raz, właściwie to powinienem się tego wstydzić bo celem był maraton narciarski Marcialonga a to nie dawało szansy na zwiedzanie :(
    Udało mi się jednak spędzić kilka godzin w szpitalu i spędzić 2 dni w Rzymie - Koloseum, katakumby, kilka kościołów, Kaplica Sykstyńska, Muzeum Watykańskie, spotkanie z papieżem (JP2).
    W życiorysach kilku pisarzy znalazłem wzmiankę, że spędzili kilka(naście) miesięcy we Włoszech - to wydaje mi się słuszne, krótkie wizyty są zbyt chaotyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy za dużo chodziłam w Italii, to miałam złamanie śródstopia, a gdy źle stanęłam w butach na obcasach to zwichnięcie stawu skokowego. Nie musiałam biegać maratonów 😊 Za dobrych narzeczeńskich czasów kilka wakacji spędzałam na Sycylii, bo Kim tam pracował, tak po miesiącu. Zwiedzałam śladami Iwaszkiewicza i Goethego 👍 ten pierwszy ukochał sobie Włochy ponad wszystko. Jego książki z tamtych podróży często czytam, znaczy wracam do nich.

      Usuń
  4. Mamy szczęście żyć w czasach, w których granice pewnych rzeczy, które można a których nie, bardzo się przesunęły, a co za tym idzie przesunęła się granica wieku, w którym czegoś robić nie wypada. Jakiś czas temu w hiszpańskiej telewizji oglądałam wywiad z Isabel Allende, która niedawno po raz kolejny wyszła za mąż, a ma 82 lata. I ona tak fajnie opowiadała o nowym mężu i jego zalotach, w ogóle się z niczym nie krępując, że aż się mi się ciepło na sercu zrobiło. Zatem odpowiadając na Twoje pytanie, czy można wyjść za mąż po siedemdziesiątce odpowiem: no jasne, że można ale po co się spieszyć, lepiej poczekać do osiemdziesiątki :). Powiem Ci, że do bycia staruszką jeszcze mi daleko ale pociesza mnie myśl, że mamy dużo lepsze możliwości niż nasze babcie i całkiem inny styl życia, ale niestety również żyjemy krócej niż one i mamy mniej czasu żeby się tym swobodnym i beztroskim życiem nacieszyć. No ale kto wie, może nam się przytrafi długowieczność :). Cieszę się zawsze na widok starszych ludzi w podróży, uprawiających sport albo prowadzących bogate życie towarzyskie. Siedzenie w domu nie prowadzi do niczego dobrego a kiedy wkraczamy w wiek, w którym nie wiadomo ile nam jeszcze czasu zostało, lepiej się tym czasem cieszyć najlepiej jak się da. Niezależnie od wieku wypada nam tańczyć, śpiewać, śmiać się głośno, uczyć się nowych rzeczy, popełniać błędy, szaleć, upijać się... Mam tylko nadzieję, że to nastawienie nie minie mi z wiekiem bo przecież młodsza już nie będę :).
    Piękne masz włoskie wspomnienia. Moje Twoim nie dorównają ale byłam we Włoszech trzy razy, Włochy to była nasza, moja i mojego partnera, pierwsza wspólna zagraniczna destynacja, zawsze będę miała do Włoch sentyment. Mieliśmy wrócić w tym roku ale spontanicznie padło na Budapeszt.
    Pozdrowienia i uściski.

    OdpowiedzUsuń
  5. W kwietniu byłam na spotkaniu z panią profesor Marią Szyszkowską, rocznik 1937. Czyli 88 lat. Nie wiem czy pamiętasz tę postać. To pani filozof, była kiedyś senatorem, utożsamiana z lewicą. Wydała kilka książek, takie rozważania o życiu. Mnie bardzo odpowiada jej postawa. Kupiłam sobie jedną książkę pod tytułem W opozycji do przeciętności czyli własna droga ku wolności. Ona ma dosyć radykalne poglądy na temat nieposiadania dzieci. Nie każdy może się zgadzać. Ponieważ to był wykład dla seniorów, niech już będzie że w wieku 60 plus 🤣. Mówiła o smakowaniu codzienności aprobacie siebie i pozytywnej anormalności. Poruszała jeszcze wiele innych ciekawych zagadnień. Też o tym co wypada a co nie wypada. Bardzo mi się podobała.
    Ja zawsze byłam awangardą w moim świecie. Jeśli zdrowie dopisuje, można wiele dokonać w każdym wieku. Ale trzeba mieć jakiś cel i pasję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I cudownie, tak trzymaj! Masz w sobie mnóstwo energii i pasji i to w ilości, którą możesz dzielić się z innymi. Mam jeszcze jedną konkluzję, o której wcześniej zapomniałam wspomnieć, mianowicie jak obserwuję osoby sporo starsze ode mnie to zauważam, że najlepszym eliksirem młodości są właśnie pasje, radości z drobiazgów, nawiązywanie i pielęgnowanie przyjaźni z ludźmi w różnym wieku oraz życie tak jakby nie mijał czas. Takie osoby rzadko wyglądają na swój wiek, pewnie przez to, że się młodziej czują.

      Usuń
  6. Piękne masz wspomnienia, życie jak w bajce, można powiedzieć, a wigoru nie straciłaś nic a nic.
    Film zaczęłam oglądać, a aktorki w nim występujące lubię bardzo, jednak film dla mnie zbyt słodki, a Jane Fonda przesadziła z konserwowaniem ciała, szczególnie twarzy, trudno ją rozpoznać. Jej partnerki tez się starzeją, ale chyba mniej poprawiają.
    We Włoszech nie byłam, więc tu nic ni napiszę, niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Jane już trochę nienaturalna. Ale ma niebywałe zdrowie, żeby tak wyglądać. Pamiętam jak w latach 80. propagowała aerobik. Pozostałe aktorki są dużo młodsze, szczególnie Mary. Candice była wyjątkową rasową pięknością w latach 60. Miło się na nią patrzy.Diane uwielbiam z wielu filmów. Szczególnie z Ojca chrzestnego, bo to mój ulubiony film i Lepiej późno niż później, Bo z kolei Kim zabrał mnie kiedyś na pierwszą randkę w Paryżu do tej samej restauracji gdzie rozgrywała się akcja w filmie 👍 ale to tylko wspomnienia, bo teraz mnie nigdzie nie zabiera 🤣 w sensie za granicę. Sama się zabieram 👍 do wszystkiego trzeba mieć zdrowie, fizyczne i psychiczne, nie tylko pieniądze. Żeby się chciało.
      Film jest z 2023 roku. Nawiązuje do pandemii i również w kilku scenach do powieści Paulo Coelho. Ja akurat za nim nie przepadałam, Może prócz powieści 12 minut, jeśli dobrze pamiętam tytuł i autora?
      Film jest naiwny i przesadzony, szczególnie na koniec, ale rozrywkowy w stylu amerykańskim. A co!

      Usuń
  7. Widziałam, ale jakis sequel, czy nowszą wersję tego filmu. A we Włoszech niestety wciąż jeszcze nie byłam.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie ♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie oglądałaś wersję o czytaniu 50 twarzy Greya 😊
      Dziękuję za zaproszenie, na pewno zajrzę. Podoba mi się twoja angielska nazwa 👍

      Usuń
  8. Zawsze, gdy cię czytam, to się rozmarzam. A Kim jaki młody.
    B.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach Włochy! Moja podróż poślubna :) I "aż" 100 $ promesy dewizowej, które A. mógł wykupić po oficjalnym kursie, bo był przewodniczącym Koła Naukowego ;) Gdyby nie 200 marek, które dostałam od taty, to pewnie byśmy z głodu tam umarli (1000 jeszcze przywiozłam z powrotem i wpłaciłam na konto dewizowe, takie były wtedy kołomyje). Jeździliśmy autostopem z Neapolu do Rzymu (w tamtą stronę pociągiem, byliśmy też na Capri i w Sorrento). Po drodze poznaliśmy studentów z Grecji, którzy zaprosili nas na nocleg do Ferrary. Przenocowali i nakarmili :)) Nocowaliśmy w hostelach, poleconych przez znajomych z Polski, w schroniskach młodzieżowych, w tanich hotelikach, miesiąc włóczęgi, piękni i młodzi i zakochani :) Potem jeszcze parę razy byliśmy we Włoszech, samochodem, z wycieczkami, lepsze hotele. Ale tamtemu wyjazdowi, naszemu pierwszemu na 'zgniły" Zachód, nic nie dorówna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja Haniamrok, z drugiego komputera. A od taty dostałam 2000 marek :)

      Usuń
  10. Włochy to Wenecja. Piękna! :)
    Czyli miałaś własne Włoskie Wakacje. E tam... te scenariusze filmowe:)

    OdpowiedzUsuń