Jacques Prevert, mój ulubiony poeta z młodości mówił; Mangez sur l'herbe Dépêchez-vous Un jour ou l'autre L'herbe mangera sur vous.
Moja lista blogów
poniedziałek, 8 stycznia 2024
Podróżnicze wspominki à propos kolei retyckiej.
Jakiś czas temu byłam na parodniowej wycieczce Expressem Bernina przez Alpy i autokarem. Planowałam od razu coś napisać, bo poczyniłam parę obserwacji, ale miałam mnóstwo innych zajęć. Nie pisałam też nic na blogu, bo zajęłama się wysyłaniem różnych moich wspominek, blogowych przeróbek na konkursy literackie. Czekałam na nagrody i wyróżnienia:) Senioralne uznania i dyplomy miały miejsce. O tym później. Zmobilizowała mnie moja uczennica, która poinformowała mnie, że pisze książkę z mojej inspiracji i ja min.jestem bohaterką. Co za wspaniały noworoczny prezent! Będzie po włosku. Już poczułąm się jak Madame Antoniego Libery. Siadłam i napisałam te wycieczkowe refleksje.
Z trudem zdecydowałam się na ten wyjazd. Prawie całe moje dorosłe życie sama sobie organizowałam wczasy i wycieczki. W pewnym okresie życia byłam pilotem i przewodnikiem, zawoziłam małe grupy w różne miejsca, głównie do Londynu, ale też do Barcelony i Paryża. Z kolei ostatnie kilkanaście lat podróżowałam z moim szalonym amerykańskim mężem i nie wyobrażałam sobie jeździć za granicę bez niego. Podziwiałam jego nonszalancję w sensie niefrasobliwej lekkomyślności,nierozważności, takiej młodzieńczej brawury, która była wspaniałym przedłużeniem dawnych beztroskich lat. Tak mi się to podobało na wakacjach, w życiu codziennym już nie. Modne słówko dezynwoltura, tak eufemistycznie odnosi się do niego, szczególnie w powierzchownym traktowaniu innych kultur, co nie jest niestety zaletą. Amerykanie tak mają. Przypadkiem oglądam na Kulturze film Projekt Floryda i przypomniał mi się nasz pierwszy pobyt na Florydzie, gdzie z hotelu w Miami za 500 dolarów za noc i paru innych, nie mniej szykownych na Key West, w dalszej kolejności zatrzymywaliśmy się w szeregu moteli, znanych z filmów, gdzie zdarzały się pluskwy i inne robactwo. A potem znowu do luksusowego Harbours Edge w Delray Beach, gdzie mieszkała jego cudowna Mama.
Z nim czułam się jak w filmie, oczywiście amerykańskim, typu film drogi, gdzie bohaterowie żyja czasami ponad stan, a innym razem jako zwykli szeregowi ludzie, ale zawsze jest zabawnie, po prostu extraordinary, brilliant and awesome.
I jak tu jechać na autokarową objazdową wycieczkę razem z innymi 50 osobami? Koleżanka bardzo polecała, dużo podróżuje, ma ogromną wiedzę i jeździ po wrażenia, nie po selfie. Spotkałyśmy się na zjeździe szkolnym, naszym wspaniałym spotkaniu koleżeństwa z podwórka, dwóch szkół własciwie, ale o tym innym razem. Nie byłabym sobą bez egocentrycznej fotki.
I takim sposobem pewnego wrześniowego dnia o 5 rano, po nocy spędzonej u wspomnianej koleżanki Ilonki i na nocnych rozmowach Polaków, wyruszyłam z Krakowa w stronę Czeskiego Krumlova Tak, tego od Heleny Vondrackowej, Malowany dzbanku z krumlovskiego zamku... Namówiłam na wycieczkę moje dwie koleżanki, w podobnym emerytalnym wieku, które do tej pory też wolały wygodniejszyy samolotowy transport, prócz zamierzchłych dawnych czasów, ale wtedy byłyśmy młodsze. Zaopatrzyłyśmy się w poduszki na szyję, odpowiednie skarpety, najlepsze sportowe obuwie i inne akcesoria. Przed nami prawie trzytysięczna droga w obie strony, bo trasa wycieczki wiodła przez Czechy, Niemcy, Austrię, Szwajcarię, Lichtenstein do Włoch- Sirmione i Weronę. Biuro podróży, nomen omen Arion Senior. Polecam z pełną odpowiedzialnością. Na pokładzie w wiekszości eleganckie pary, i wesołe wysportowane koleżanki emerytki, brak panów z kolegami. Pilotka o urodzie Claudii Cardinale, germanistka, przywitała w nas w gustownej przewiewnej sukni. Cały czas dopisywała nam piękna letnia pogoda. Pilotka również w wieku około senioralnym, bo sama o tym wspomniała. Zachwycała ogromną wiedzą na temat zwiedzanych miejsc, ogromną pasją i miłością do krajów niemieckojęzycznych. Okazywała dużą cierpliwość wobec opieszałych wycieczkowiczów, jednocześnie będąc wymagającą. Wszyscy, prócz losowych historii, przychodzili na czas. Jej fascynacja przypominała mi mojego nieżyjącego męża, prawdziwego germanofila, głownie z racji wykonywanego zawodu.
Główną atrakcją wycieczki był przejazd przez Alpy panoramicznym pociągiem Bernina, ze szwajcarskiego, prawie starożytnego Chur do włoskiego miasteczka Tirano.
Upojone grappą przez przystojnego kelnera w pociągu, na kawę, czy zakąski trzeba było czekać, grappa była w mig, zachwycałyśmy się Alpami, które dotąd widziałyśmy głównie z wysokości samolotu. Wagony wąskotorowej kolei retyckiej wdrapują się na wysokość 2253m, a potem zabytkowymi tunelami i spektakularnymi wiaduktami zjeżdża sie w dół do 400m. Widoki zapierają dech. Aczkolwiek ja bardziej się bałam jechać poprzedniego dnia autokarem, gdy zmierzaliśmy do górskiego hotelu Alpenkonig w Tyrolu na wysokość 1130 m.
Kolejnymi ważnymi punktami był Krumlov, Salzburg, Sirmione, jezioro Garda, Verona i Zellersee w Austrii. Zakładam, że miejsca te są wszystkim znane. W czeskiej średniowiecznej architektonicznej perełce poznałyśmy się z Bogusią i Elą. Chłonęłyśmy uroki zakoli Wełtawy czy Ryneczku z widokiem na kościół Św. Wita. Piłyśmy piwo, a jakże, słońce świeciło, a my tak w skrócie przeleciałyśmy przez nasze życie, przedstawiając się nowym koleżankom. Krumlov to taka miniaturka Pragi, aż nie do wiary,że tak tu kolorowo, radośnie i ślicznie. Zrelaksowane,zadowolone kobiety cieszyły się ze swojego towarzystwa i niezwykłego miejsca. Podobnie spędzałyśmy czas w innych miejscach. W Salzburgu królował Mozart. W autokarze otrzymałyśmy mnóstwo wiedzy na temat odwiedzanych zabytków. Na miejscu uśmiechałyśmy się do siebie, szczęśliwe, że tu jesteśmy. Tak około 15- 20 lat temu zazdrościłam Kimowi i jego znajomym. Oni tak beztrosko wspominali pobyty to tu, to tam. A my tacy skoncentrowani, żeby jak najwięcej zobaczyć, bo może tu już więcej nie przyjedziemy, bo tak drogo, bo tak wypada. I zamiast skupić się na radosnym przeżywaniu, to biegaliśmy po wszystkich muzeach, kościołach i zamkach, sklepach z pamiątkami, gdzie taniej. Może i człowiek osiągnął taki wiek, że nie musi gonić i zaliczać? W Weronie siedziałyśmy naprzeciwko Areny i spożywałyśmy smaczny lunch, ale najpierw ulubiony wakacyjny drink, Aperol z włoskim wynalazkiem-prosecco. Flirtowanie z kelnerem i prosty zachwyt nad sztuką i językiem włoskim, którym mówiłysmy. Zastosowałyśmy zwiedzanie wg Herberta czyli flanowanie,włóczenie się wg perspektyw , a nie przewodników, gapienie się na lokalsów z miłością, picie wina w różnych miejscach, uśmiechanie się do ludzi, rozmawianie z nimi, studiowanie menu itd
Sirmione nad jeziorem Garda tak urzekająco piękne, że tylko siąść na lodach i delektować się tą niezwykłością. A wszystko pod słonecznym niebieskim niebem. Vaduz- wytworne i bardzo eleganckie. Chur- nudne i bogate. Żarcik, jak mówi moja wnuczka. Dawna rzymska prowincja Raetia Prima i zabytki wszystkich epok. Kunstmuseum przyciąga. Wkoło Alpy i banki oraz zegarki. Bogactwo Szwajcarii. A czas płynie.
Wycieczkę polecam bardzo, chociaż z trudem zniosłam to podróżowanie autokarem, prawdę mówiąc.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przeczytałam i mogę napisać, nic dodać nic ująć. Ta wycieczka była wspaniała, ale przypominała szkolną wycieczkę, było jednak mało czasu dla nas samych żeby chłonąć atmosferę tych urokliwych miasteczek. Mimo wszystko warto było jechać, fajne towarzystwo, cieplutka pogoda i cuda dookoła. Dziękuję Alu, że mi zaproponowałaś ten wyjazd.
OdpowiedzUsuńSzalona kobieto😀pociąg do przygody masz i radością się dzielisz, pisząc Nowe 🙂świetnie ! Pozdrawiam. Marzena.
OdpowiedzUsuńFajna wycieczka zawłaszcza zimą może być to malownicze doświadczenia i krajobrazy . Ja jednak preferuje ciepłe morze i plaże. Pozdrawiam Cię serdecznie . ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję moja miła Ivanko. Ja też nie lubię zimy teraz. Chociaż zabawy z wnuczętami bezcenne. Na pół godziny:)
UsuńOgromny Hotel Alpenkonig w Tyrolu, w którym spędziliśmy dwa noclegi to słynne miejsce dla narciarzy, niedaleko Insbrucku. Nazwę ma majestatyczną i tak wygląda.
Ale my byliśmy w połowie września, to lato panowało w pełnej krasie, szczególnie we Włoszech,
Uwielbiam Włochy , włoską kulturą , kuchnie , kawę i wszystko co włoskie . Połowa września to tam jeszcze ciepłe lato ,ale powoli kończą sezon turystyczny . Świetne wspomnienia .
UsuńMiałam taką beztroskość w Wenecji. Choć przed podròżą byłam spięta bo roumyślałam jak sobie poradzimy etc.To chyba wiek robi swoje, że potrafimy się cieszyć prostymi sprawami, a kiedy działamy to chcemy mieć sprawy zapięte na ostatni guzik.
OdpowiedzUsuńJeżeli nie opiszę czegoŝ od razu to po czasie słabo mi to wychodzi .
A Amerykanie. Oni za specjalnie nie muszą wyjeżdżać aby poznać inną kulturę , wszystkie kultury świata mają u siebie na miejscu. Są przesyceni...więc i powierzchowni i jeżdżą z przekonaniem, że wszyscy chcą do nich, więc są najlepsi i nie ma co zaprzątać sobie głowy innymi. :)
A ja do pisania potrzebuję inspiracji, weny twórczej. Lubię do czegoś się odwoływać. Stąd różne wątki. W sumie nie opisywałam wycieczki, tylko refleksje, wywołane wspomnieniem tej wycieczki.
UsuńAmerykanie są powierzchowni, taka powszechna reputacja, historię znają z filmów, ale potrafią się bawić. To ich "enjoy it" kiedyś mnie drażniło, nie rozumiałam tej postawy, Żałuję, że wcześniej nie dojrzałam do tego. Paradoksalnie wnuczka mnie nauczyła cieszyć się chwilą, mówi, ale fajnie jest z Kimem, on jest taki śmieszny i zawsze jest z nim wesoło. Oglądają razem kreskówki i bawią się z kotem. Kim pracując na statku zwiedził cały świat, ma dystans do wszystkiego, ale lubi się obśmiewać z innych czy powagi historii. Naśladuje ironicznie akcenty, ale powie, że i tak ktoś zna conajmniej dwa języki, a on jeden.
eM też w młodości sporo jeździł. Zawodowo i z grupą kolegów. Urlopy robił zimą w Alpach na nartach. Poznał świat... ale obśmiewania się z tego świata u niego nie widzę.
UsuńOn się świetnie asymiluje, świetnie klimatyzuje, dobrze dogaduje z miejscowymi.... wszędzie czuje się jak w domu. Ale... z wiekiem, u Niemców to prawie powszechne, mają jakieś jedno swoje miejsce urlopowe i w jednym mieszkają a w drugim spędzają urlopy. Może to być jakaś fajna meta w Niemczech, na Majorce... nasi sasiedzi lubią na Ibiza.
Mężczyźni są z reguły nieskomplikowani, wyluzowani i wydają się być fajni.
Jedna z ciekawych form zwiedzania, poznawania nowych miejsc.Wartością dodaną na pewno jest miłe Towarzystwo. Fajny opis dobrych wspomnień.
OdpowiedzUsuńMiło się czyta.
O tak. Ja nie jestem typem samotnika, potrzebuję ludzi. Dzielenie radości, a nawet szczęśliwości z moimi koleżankami , których znam od wielu wielu lat, było bardzo ważną wartością tej wycieczki.
UsuńWesołe panie, które poznałyśmy dodały młodzieńczego uroku naszej wyprawie. Siedziałyśmy na końcu autobusu, więc śpiewy i śmiechy jak na prawdziwej wycieczce szkolnej czy integrującej.
Najbardziej lubię wracać do Włoch. Każde miejsce w tym kraju ma niepowtarzalny urok i historię.
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam te Twoje wrażenia, refleksje z wyjazdu. Pięknie opisałaś i oddałaś atmosferę panującą wokół Ciebie. Fajne zdjęcia, choć trochę niewyraźne. Przeniosłaś mnie w tamte miejsca na tyle, że ja się czuję jakbym tam z Tobą była (bez wysiłku i bez kosztów). Ja też mam wspaniałe wspomnienia z dawnych podroży ale nie umiałabym tak jak Ty otwarcie podzielić się tym. D.
OdpowiedzUsuńZdjęcia fatalne, bo zepsuło mi się wejście w laptopie i muszę przesyłać na maila. Muszę spróbować na inną pocztę, bo rzeczywiście beznadziejne.
UsuńMoja koleżanka, której pisałam przewodnik po Rzymie wróciła oczarowana miastem, mnóstwo widziała, to był jej pierwszy raz w wiecznym mieście, miała tylko jedno ale, że nie miała czasu, aby tak sobie gdzieś usiąść na kawie, jedzonku, popatrzeć sobie na przechodzących ludzi. Była pierwszy raz, mieli z rodzinką 4 dni i tysiące pomysłów, co chcą zobaczyć. Pocieszyłam ją, że to przychodzi z wiekiem i z doświadczeniem. Kiedy się jedzie pierwszy, drugi, a nawet trzeci raz człowiek chce jak najwięcej obejrzeć, bo jak piszesz, może to być i ostatni raz, może się już nie trafić. A kiedy się jedzie po raz n-ty i jeszcze ma lat ile ma to człowiek wie, że nie obejrzy wszystkiego, że musi dokonać wyboru i też czasu zabraknie mu sił, aby tak gnać i zrozumie, jak piękne jest po prostu zanurzenie się w miejscu i czasie. Oczywiście ja bardzo dobrze pamiętam oglądane rzeźby i obrazy, ale też świetnie pamiętam i wspominam takie chwile beztroski. W zeszłym roku kiedy przyjechałam do Wenecji i wieczorem zamiast gnać na Plac św. Marka czy Rialto weszłam do tratori pod hotelem, zamówiłam owoce morza i kieliszek białego wina, potem kawę i deser i obserwowałam współbiesiadników - parę z dwójką dzieci, zakochaną parę i starsze małżeństwo. Wszyscy się do siebie uśmiechali, przez okno widać było odbijające się w wodach kanału światełka i trwaj chwilo, jesteś piękna. Wycieczka grupowa - no nie wiem, ale z tego co piszesz może być całkiem przyjemna. Ja w tym roku zabrałam ze sobą na dwie wycieczki po jednej koleżance. Było całkiem miło. Gadanie, knajpki, spacery, a też wystawy i teatr. Wymienione przez Ciebie miejscowości znam z nazwy, choć akurat w Zellamsee i Weronie byłam i miło oba pobyty wspominam. Podróż panoramiczną kolejką to musi być coś. Ach i pomyślałam, że trochę zazdroszczę tej dezynwoltury twojego małżonka, bo ja niestety jestem strasznie poukładana i muszę mieć wszystko przemyślane i zaplanowane, ale może to wynika z braku znajomości języka i zdaniu się na gps i dobre przygotowanie :)
OdpowiedzUsuńCo do jednego mam inne zdanie- inny smak - proseco jak najbardziej, ale bez aperolu. A metoda Herberta pierwsza w prawo, potem prosto, druga w lewo, albo odwrotnie godna polecenia.
Pozdrawiam
Dziękuję za ciekawy komentarz. Tyle historii zaraz przyszło do głowy, uroczych podróżniczych wspominek. Ja mam to szczęście znać języki i lubię zaczepiać ludzi. W tym Zell Am See pływaliśmy statkiem po tym See, górny pokład zajęły muzułmańskie dziewczęta, a ja chciałam zrobić zdjęcia. Spytałam skąd są i czy im się tu podoba? A one nienaganną brytyjską angielszczyzną powiedziały, że z Kataru, są studentkami i zwiedzają Europę. Na wycieczce pt Jeśli dziś wtorek, to jesteśmy w Belgii:) Potem porobiłyśmy wspólne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńCzęsto zwiedzałam kraje wg instrukcji pisarzy. Pewnie dlatego, że zaczęłam podróżować sama czy z drugim mężem, gdy finansowo było lepiej i nigdzie się nie śpieszyliśmy. Łysiaka Francuskimi ścieżkami czy Zaczarowane wyspy. Ale sama będąc pilotem po Londynie też strasznie przeganiałam uczestników, bo chciałam jak najwięcej pokazać. Ale to były czasy przedunijne.
Teraz mam pod opieką wnuczkę i mniej czasu na pisanie.
Ciekawa wycieczka, piękne krajobrazy. Baw się przy następnych wypadach i opisuj wszystko. J.
OdpowiedzUsuńFajne fotki... pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń