Moja lista blogów

środa, 29 maja 2024

Moja mała "Interstellar" Mati w Islandii.

No to idziemy do szkoły. Post dla wnuczki na pamiątkę. W kwietniu, po świętach wielkanocnych Matylda pojawiła się w Islandii. Pierwszy raz leciała samolotem. Zamieszkała z mamą na farmie, a do szkoły trzeba jechać prawie 40 km. Tam mieszkamy. Na szczęcie na południu.
Ale pierwszy raz przyszła do szkoły- Grunnskoli prosto z lotniska w Reykjaviku, a właściwie Keflaviku. Powitała ją cała gromada dzieci klas 1-4, bo akurat odbywał się szkolny festiwal powitania lata. Była bardzo podekscytowana i otwarta na nowe znajomości. Do tej pory zmieniała adres zamieszkania kilka razy i przywykła do takich wyzwań, ale za granicę pierwszy raz. Dostała dużo drobnych upominków i karteczek z powitaniem od dzieci. Szkoła była poinformowana o jej przyjeździe, stolik i szafka w szatni były już podpisane. Dzieci oprowadzały ją po szkole i placu zabaw, każdy chciał ją trzymać za rekę. Szkoła liczy sobie 120 dzieci, klasy 1-10. W Islandii to jest kształcenie na poziomie szkoły podstawowej i średniej I stopnia., odbywające się w tej samej szkole. Naszły wspomnienia mojej pierwszej pracy w wiejskiej szkole, takiej małej i przyjaznej. W szkole Matyldzi w miejscowości Hella liczącej 900 mieszkańców jest około 20 dzieci z Polski. Są dwie polskie nauczycielki, ponadto dwie inne panie dużo rozumieją i mówią w naszym języku. Kiedy przychodzę po Matyldę, witają mnie po polsku. Ponadto jest aż 12 innych narodowości.
Dzieci też porozumiewają się po angielsku. Uczniowie są przyjmowani zgodnie z wiekiem. Matyldzia znalazła się w 2.bekkur, bo nauka w islandzkich szkołach zaczyna się od 6.roku życia. W jej klasie jest 15 dzieci, ale nie ma nikogo z Polski. Dostała tablet do porozumiewania się, używając gogle translator oraz przygotowany przez nauczycieli specjalny ilustrowany słownik polsko- islandzki. Do pomocy nauczyciel wspomagający, przygotowany do pracy z dziećmi imigranckimi. Od razu dobrze się poczuła, bo odbierała taką swojską, przyjacielską i bardzo życzliwą atmosferę.
Spodobało jej się, że dzieci chodzą boso, a mnie, że ubierają się skromnie i na sportowo). Podłogi są podgrzewane. Jest jedna przerwa półgodzinna i wtedy szaleją na dworze bez względu na pogodę. W budynku zostawia się co tydzień ubranie zmienne na deszcz czy śnieg. Szkoła jest kolorowa i wesoła, nastawiona na dzieci i ich szczęśliwe dzieciństwo, ma przyjemne kąciki wypoczynkowe i sekretne miejsca. Babcia też skorzystała).
Gdy rodzice przychodzą do szkoły, też zdejmują buty. Na zdjęciach poniżej klasowe party z rodzicami. Bo rok szkolny kończą już w piątek, czyli 31 maja.
Druga część party odbyła się na basenie, bo to najprzyjemniejsze towarzyskie miejsce. Ludzie zachowują się bardzo naturalnie, są autentyczni, bo przecież przed chwilą wszyscy widzieliśmy się na golasa) . Wszyscy są na ty, chociaż ja nie mogę zapamiętać ich trudnych imion,np Sigridur,Ragnheidur, Vidja Karin. Wszyscy mówią dobrze po angielsku. Basen jest koło szkoły, w tym roczniku mają 2 godziny na tydzień. Na wejściu zrzucają buty, potem odzież , nie chodzą w klapkach, następnie dokładne mycie i skok do wody. Uczą się i bawią. Na każdym basenie, już o tym pisałam wcześniej jest zjeżdżalnia i hot i cold poty. Po basenie też się myją i z mokrymi włosami idą do szkoły, hahaha. Jest ciepło, to szybko włosy schną. Obiady i książki są darmowe, świetlica do 17. 00 , w symbolicznych kwotach. Nie ma jednolitych ocen nauczania czy charakterystycznego u nas wyróżniania czy negatywnych uwag wobec dzieci w klasie. W rozmowie z nauczycielem uzyskuje się informacje z tłumaczem. Matylda znakomicie radzi sobie w matematyce, jest bardzo pilna na islandzkim i po 1.5 miesiącu w szkole osiągnęła wysoki poziom rozumienia wszystkich poleceń, nazw rzeczy wokół siebie i zwrotów grzecznościowych. Pięknie czyta.
I jak to w rodzinach imigranckich, dzieci tłumaczą rodzicom. Ja z trudem powtarzam te różne wyrazy. Tak friir- dziękuję bardzo , gołda helki – miłego weekendu, bless – do widzenia, god dajen- dzień dobry- to się nauczyłam, pisownia polska. Świetnie radzi sobie z koleżankami , zapraszają ją do domów i na urodziny. Raz na tydzień ma też język polski w grupie z innymi dziećmi. Wszyscy przechodzą do kolejnej klasy. Uczą się ekologii w praktyce.
Dziecko lubi szkołę. Mnie tez bardzo się podoba, taka swojska, skromna i autentyczna.
Szkoda, że szkoła już się kończy. Będzie chodzić teraz na świetlicę. Poczujmy się nieulękłymi Islandczykami.
Trochę oficjalnych informacji. System edukacji na Islandii podzielony jest na 4 etapy: • Leikskóli - przedszkole dla dzieci poniżej 6 lat, • Grunnskóli - szkoła obowiązkowa (podstawowa + gimnazjum) dla dzieci w wieku od 6-16 lat, • Framhaldsskóli - szkoła średnia dla młodzieży od 16-20 lat, • Háskóli - szkoła wyższa dla osób w wieku powyżej 20 lat. Główną zasadą systemu edukacji w Islandii jest równe prawo do edukacji niezależnie od płci, bogactwa, miejsca zamieszkania, pochodzenia, religii, ewentualnego inwalidztwa. Wszyscy mają zagwarantowana bezpłatną naukę również w szkole średniej i wyższej. Tradycyjnie szkoły są tworzone przez sektor publiczny. Przedszkole pomaga dzieciom w lepszym i szybszym rozwoju, a także przygotowuje dzieci do nauki i prawidłowego funkcjonowania w szkole. Przedszkolaki uczą się przez zabawę. W szkole obowiązkowej uczniowie przygotowują się do życia i pracy w cały czas rozwijającym się demokratycznym społeczeństwie. Program nauczania opiera się na tolerancji, wartościach chrześcijańskich i przesłankach demokratycznych. Szkoła islandzka stosuje pedagogikę holistyczną, w odróżnieniu od rutyny i schematyzmu, mocny nacisk kładzie na atmosferę psychiczną oraz wzajemne stosunki nauczycieli i uczniów oparte na partnerstwie i twórczej współpracy.

12 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe rzeczy piszesz, choć to chodzenie boso średnio mi się podoba.
    Piękne przywitanie nowej koleżanki. Takie doświadczenia na pewno przydadzą się wnuczce w dorosłym życiu. Widać z tego wszystkiego, że szkoła podobna jak w Finlandii..

    OdpowiedzUsuń
  2. Skandynawskie kraje mają chyba podobny system nauczania, bo kształtowały ich trudne warunki życia. Byłam kiedyś jako młoda nauczycielka w Danii i już 30 lat temu widziałam taką przyjazną szkołę, gdzie dzieci wydawały się bardzo radosne i spędzały dużo czasu na zewnątrz bez względu na pogodę. U nas w klasach 1-3 nauczycielki też wspaniale pracują, szkoły są kolorowe i nowoczesne. Ale tu zauważa się wyjątkową naturalność i skromność.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę ,że w Islandii są dobrze przygotowani do nowych uczniów z innych krajów nie mówiących w ich języku. Twoja wnuczka szybko się zaklimatyzuje w nowej szkole i nauczy się dwóch obcych języków biegle - fajnie , Twoja córka przygotowywała Matyldę do wyjazdu pod względem językowym , uczyła się wcześniej języka lokalnego ? Pozdrawiam serdecznie .

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Ivanka,/zawsze przypomina mi się Trump 🤣/
    Dziecko uczyło się regularnie angielskiego jak zwykle. Tu się przydaje, Bo chociaż tutaj dzieci uczą się od trzeciej klasy, to większość od małego slyszy w tv.
    Islandzkiego się nie uczyłyśmy,bo kto by uczył? Dziecko w tym wieku metodą naturalną, będąc 8 godzin w szkole , bo oprócz lekcji jest świetlica, nauczy się mówić w ciągu paru miesięcy. Już teraz, po 1.5 miesiacu o wiele więcej wyłapuje i mówi niż córka, która się uczy od paru miesięcy, a mieszka ponad rok. Może dlatego że pracuję z angielskojęzycznymi.
    To bardzo trudny język. Wikingowy🤣
    Ale nie wiadomo jak długo one tu zostaną to taka przygoda,. To klimatycznie ciężki kraj do życia. Państwo socjalne opiekuńcze i bardzo przyjazne, ale nie na stałe.
    Pozdrowienia z polarnych dni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro wspomniałaś o Ivanie Trump to ci powiem ,że moja babcia od strony ojca miała na imię Ivanka jak córka Ivany Trump i Donalda Trumpa ;-) Taki przypadek .

      Ja zawsze byłam zwolenniczką zachodniego typu edukacji jest bardziej rozwijający i przyjazny dzieciom . Nie dziwi mnie ,że wnuczka szybko łąpie język dzieci tak mają . Może Wielka Brytania lub Stany zjednoczone byłyby też dobrym pomysłem na wyjazd . Mnie jednak ostatnio ciągnie do Hiszpanii ….

      Usuń
  5. Bardzo ciekawe to co piszesz. Szkoła przyjazna dzieciom, bez wyróżnień, bez pogoni za czerwonym paskiem. Tego nam brakuje. U nas wieczna rywalizacja i pytam po co? Żadnej elastyczności. Nawet nam nauczycielom narzucano podręczniki, metody i formy pracy. Wymagano wyników. miło poczytać, ze gdzieś jest normalnie. Czy kiedyś u nas tak będzie? Nasz skostniały system- co musi się stać by się zmienił?

    OdpowiedzUsuń
  6. W takiej szkole to nie tylko przyjemnie uczyć się, ale i uczyć:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Matylda będzie światowy człowiek jak babcia ❤️

    OdpowiedzUsuń
  8. To brzmi tak idyllicznie, że nieomal nierealnie. Od znajomych mających małe dzieci wciąż słyszę jakieś horrendalne historie dot. nierównego traktowania, niezdrowej rywalizacji, zestresowanych dzieci. Taka szkoła podobałaby się i mnie. Nie mogę narzekać specjalnie na swoją podstawówkę, ale taka przyjazna to ona nie była. W ósmej klasie pamiętam dołączyła do nas grupa młodzieży z innej szkoły, którą likwidowano. Zarówna młodzież jak i nauczyciele nie byli dla nich zbyt mili. A było to jakieś czterdzieści parę lat temu, czyli w czasach, kiedy jeszcze w polskich szkołach nie działo się źle. Podziwiam łatwość zmiany adresu:), no i wnuczka też jest odważna, skoro tak dobrze sobie poradziła w nowym środowisku. Jak piszesz pewnie to dzięki wcześniejszym doświadczeniom. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak tu naprawdę jest. Bajkowo. Bezpiecznie i przyjaźnie. Może w Reykjaviku Islandczycy też mogą być zmęczeni napływem imigrantów, bo jako mały homogeniczny kraj, przeżyli zalew ludzi z Europy, z Bliskiego Wschodu , Azji Płd-Wsch, a nawet z Wenezueli i ludność wzrosła o kilka procent. W tym najwięcej imigrantów jest Polaków. Będzie już ponad 5 procent.
    Wczoraj było zakończenie roku. Haha. W końcu mamy już białe noce. Wracają pod koniec sierpnia. Ale mniej ferii mają w ciągu roku.
    W małych szkołach ludzie się wszyscy znają i wiedzą, gdzie jak spędza się czas. Bo u nich najważniejszy jest czas wolny, spędzany z rodziną i przyjaciółmi.
    Dzieci nie dostały świadectw tylko teczki opisem umiejętności, u nas też tak jest, przynajmniej w dzienniku, dużo różnych zdjęć z pracy i rysunków. Testy nie są oceniane. Rodzic sam widzi, ile dziecko zrobiło. W sytuacjach pomocy dzieciom z problemami, jest przyznawany dodatkowy nauczyciel. Nie było żadnej ceremonii i białych bluzeczek, tylko przyjazne spotkanie. Przyszło mnóstwo rodziców. Szkoła liczy sobie tylko 120 osób, ma wielką salę gimnastyczną. A nauczycieli, jak liczyłam bardzo pokaźna grupa, ok 50 osób.
    Lało cały dzień:(( Absolwenci- 7 osób mieli imprezę potem. Matyldzię zaprosiły koleżanki do domu- od 13.30 do 18.00. Ragnheidur, Eyrun i Dagmar. Doskonale się bawiły, trochę z google translator, trochę na migi, po angielsku.
    Tak, bardzo opiekuńczo tu jest, ale klimat ciężki do życia. Dlatego naród szanuje pracę, swoją rodzinę i przyjaciół. Bez tego by zginął. To jest historycznie uzasadnione. Nie są szczególnie religijni, panuje tu luteranizm. Zawsze odwiedzam ich malownicze kościółki na wzgórzach.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyli będziesz miała powód, dość praktyczny powód, do nauki nowego języka :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tym razem nie. Tego języka nie jestem w stanie się nauczyć. Coś może na pamięć, żeby zrobić przyjemność Islandczykom. Hymn, jakiś znany dla nich wiersz. Tak się kiedyś, za młodu, uczyłam języków. Wszystko na pamięć. Piosenki, wiersze.
    Dziecko będzie mówiło po roku.

    OdpowiedzUsuń