Ludzie w moim mieście często mówią, że nie ma tu co robić, rozpatrujące kulturę sensu stricte i rozrywkę zarówno. Narzekają, że to miasto dla emerytów i nic się nie dzieje. Liczebność studentów UTW przewyższa chyba studentów ANSG, naszej lokalnej uczelni, istniejącej już od 1997 roku.
Pracy nie ma, i nie będzie, znaczy nie dla wszystkich, to zgoda, bo córka w Islandii, i wiele innych dzieci moich znajomych za granicą. Ale dzisiaj nie o tym.
Weźmy pod uwagę BWA – czyli galerie miejskie organizujące życie artystyczne, upowszechniające i popularyzujące współczesne sztuki plastyczne. Czy wiecie , że zostały założone w Polsce już w 1949 roku? To jasne, że Ars longa vita brevis /sztuka długa, życie krótkie- sentencja Hipokratesa/. Zaczęło się od warszawskiej Zachęty, wiadomo. Nasze ostrowieckie Biuro powstało już w latach 90. Przez wszystkie dekady działa wzorowo wg mojej skromnej obserwacji. A ostatnie lata to niezwykła przestrzeń sztuki nowoczesnej.
![]() |
Punkt informacyjny naszego Browaru Kultury. Wnuczki w zeszłym roku, gdy były jeszcze we dwie zawsze. |
![]() |
Matyldzia ze stworami świata podwodnego. |
Nasz cały Ostrowiecki Browar Kultury, bo tam
znajduje się min. BWA to prawdziwa
bomba, tyle tu się dzieje. Ja najbardziej lubię biblioteki. Nie jest moim
zamiarem post pochwalny na rzecz mojego miasta, ale takie
luźne ogólne refleksje na temat możliwości udziału w ogólnie pojętej
kulturze, o czym rozmawiałam ostatnio ze znajomymi.
Czy udział w
kulturze, to jest kwestia pieniędzy czy chęci?
Projekcje
filmowe cieszą się ogromną popularnością,
nieraz z wnuczętami nie mogłam już dostać biletów, szczególnie na seanse weekendowe. Również na popularne filmy dla starszego widza.
W mieście
parę klubów muzycznych i całkiem przyzwoitych restauracji organizujących
wieczory muzyczne. Właściciele bardzo dbają o klientów. Chodzę do Kameleona, bo mam najbliżej domu😀
Upraszczając
zagadnienie, to bierny udział w
kulturze, czyli koncerty z różnych okazji, kino, wernisaże, kabarety, miejskie festiwale uliczne, jest, zaryzykowałabym powszechny w naszym
mieście. Inaczej się dzieje z warsztatami, gdzie trzeba się zapisać, czasami
zapłacić i coś dać od siebie. Znaczy
wypowiadać się, aktywnie uczestniczyć w
zajęciach, odzywać się, to pojawia się
niejednokrotnie problem. Pokolenie uczestniczące w szerokiej
kulturalnej ofercie to ludzie w różnym
wieku. Nie zawsze w swoim szkolnym procesie
mieli możliwość nauki przedstawiania swojej prezentacji, argumentacji, formy pracy w parach, grupach czy też „walki”
o swój głos. Krępują się wypowiadać, zabierać głos publicznie, nie chcą się
dzielić ze swoim zdaniem, brak im odwagi, myślą, że są nieważni.
Może to
warto zmienić?
Zastanawiam się też dlaczego ludziom nie chce się przyjechać z dziećmi na warsztaty do Muzeum w Częstocicach czy na Krzemionki, jakakolwiek pora jest nieodpowiednia.
![]() |
Za oknami prawie burza śnieżna, to chyba zniechęciło ludzi na przyjazd do Krzemionek w sobotę. Sześcioro dzieci przybyło. |
O, jaki problem, żeby się ubrać, trochę podszykować, wyjść, a właściwie podjechać. A tu trzeba iść na zakupy i przedzierać się wśród biedronkowskich czy lidlowskich tłumach. Zdarza się też, że marazm ludzi ogarnia i najlepiej w domowych pieleszach przy książce lub telewizji. Wiem coś o tym, bo w niedzielę i mnie nie chciało się iść na imprezy, ale wyskoczyłam na dwa spacery w zimowej scenerii.
![]() |
Śniegu mało, stąd i bałwanek liliputek😁ale bieganie po lesie na Krzemionkach bardzo zdrowe. |
Żal byłoby nie wyjść. Przyznaję uczciwie naszła mnie ochota coś ugotować i zjeść spokojnie, bo codziennie gdzieś wychodzę. Poniektórzy uważają, że kultura jest im niepotrzebna. I przeznaczają na nią najmniej pieniędzy. Tak też mówią statystyki. Ale my mamy nowoczesne Centrum Tradycji Hutnictwa i Sowę, a tam też zdarzyło mi się być samej z wnuczętami na bardzo ciekawym oprowadzeniu i warsztatach. Może to kwestia odpowiedniej reklamy?
W sobotę uczestniczyłam w parogodzinnej imprezie, gdzie książek co niemiara, muzyki odpowiedniej do nastroju również pod dostatkiem, pełno cytatów i wierszy w głowach, dużo ludzi z pomysłami, e.g. na swoje kostiumy, coś dla duszy, coś dla ciała, bo mens sana in corpore sano / w zdrowym ciele zdrowy duch- Juwenalis/. To Uniwersytet i Dom Spokojnej Książki. Można spotkać nawet Pana Twardowskiego, który był największą atrakcją wieczoru💓
Nawet poflirtować w języku Horacego z Rektorem Kogutem😁. Carpe diem quam minimum credulo postero /chwytaj dzień, jak najmniej ufając przyszłości- Horacy/, jakże to słuszne. W tym Domu-Stodole odbywa się cyklicznie impreza pt. „Nocne czytanie” na zadane motto. Tym razem już po raz 15. A ostatnim tematem było Bestiarium, bardzo szeroko pojęte. Program prowadzi Monika, rymująco zapowiada każdego recytatora, czytającego wybrany przez siebie fragment. Czasami Monika dramatycznie zaśpiewa piosenkę dopasowaną do tematu ze wspaniałym akompaniamentem Kamila lub powie słowo wiążące wspólnie z mężem Piotrem. Czytający zajmuje słuchaczy na 5-10 minut.
![]() |
Czytam fragment książki Dzwon Islandii Halldora Laxnessa. |
Czytających jest na ogół kilkunastu. Różnorodność wyborów czytelniczych jest zaskakująca, poezja, piosenka, literatura science-fiction, felieton, kryminał, nobliści i wszystko się mieści w temacie. W antraktach przyjazne rozmowy, dobre zakąski przygotowane przez samych gości, pojawiają się nowe znajomości, zacieśniają przyjaźnie.
![]() |
Tort od pani Marty, która na każde spotkanie przygotowuje taki smakołyk. |
![]() |
Taka grupa przyjaciół, gdzie jak widać wiek bardzo zróżnicowany. |
W Stodole, prócz tysięcy książek mieści się też aktywnie działający Uniwersytet Ludowy pod przewodnictwem Piotra Koguta. Wydaje się wspaniała ideą edukacji pozaszkolnej dla młodzieży i dorosłych.
Jak wiadomo,
bądź nie, pisanie i czytanie są zajęciami powiązanymi, ale by czytać, nie
trzeba pisać. A ja lubię, to i to.
„Wypada też zaznaczyć,
że umiejętność czytania, wbrew pozorom czy utrwalonym stereotypom, wcale nie
jest ani obowiązkowa, ani powszechna. Jest-mówiąc delikatnie- przydatna chyba
coraz mniej. To taki detal epoki”. Niektórzy Instagram i TikTok followers tudzież FB lajkers nie lubią czytać zbyt długich tekstów, tylko
obrazki oglądać. Pisał już o tym Umberto Eco W zapiskach na pudełku zapałek.
Wracamy do pisma obrazkowego. I również jakby do łaciny, tylko współczesnej, czyli angielskiego😀
Możemy też wspomnieć o dokładnym czytaniu umów, instrukcji, ulotek do lekarstw, ale głównie książki mam na myśli. Bo non scholae sed vitae discimus, quidquid discis tibi discis./ nie uczymy się dla szkoły, ale dla życia, czegokolwiek się uczysz, dla siebie się uczysz- Seneka/
Chciałoby
się powiedzieć do Patrycji: łacinnuj waćpanna dalej, potrafisz azali?
„Okazuje
się jednak, że brak chęci do podjęcia
wysiłku rozumienia słowa pisanego jest nie tylko problemem edukacyjnym, ale
znacznie ważniejszym. Zwrócenie uwagi na
czyjeś nieczytanie naraża nieczytającego na dyskomfort, a to gruba sprawa”. Zwłaszcza,
gdy trwa przy uporze braku racji. Nie każdy jest zdolny zaprzeczyć
besserwisserom.
„Obrona
nieczytania, walka o prawo do komfortowego niepodejmowania żadnego wysiłku
umysłowego, to smutny ciąg dziejów
naszych czasów”. A los młodzieży leży nam chyba na sercu. Mnie bardzo.
Pomysł częściowo zaczerpnęłam z artykułu Kultura nieczytania St. Mancewicza. Nikogo nie wykluczam, nawiązując do języka inkluzywnego, może tych, którzy nie czytają. Łacina dla zabawy, bo tak się zaczęło na spotkaniu.
Poniżej Dzień Babci w zeszłym roku na sesji fotograficznej w naszym muzeum w Pałacu Wielopolskich. Nigdy nie robiłam na drutach😀ale dawniej zazdrościłam koleżankom tej umiejętności. Przyszły wtedy tylko dwie rodziny, a pani prowadząca przygotowała prawdziwą ucztę dla dziadków i wnucząt. Żal ogromny, że więcej osób nie skorzystało z tej pięknej oferty.
![]() |
Czy znajomość łaciny jest obowiązkowa? Kiedyś na studiach miałam z niej bdb, łatwo nie było. Ale nie uczono nas sentencji, jak to teraz jest w zwyczaju na studiach filologicznych. Więc rozumiem z twoich sentencji jedynie początki, bo słówka nieużywane wylatują z głowy po 50 latach ;) Można by powiedzieć, że napisałaś tekst dla ekskluzywnej grupy znającej sentencje (w ich pełnym, czy wręcz rozszerzonym brzmieniu). Elegancko byłoby podać w nawiasach polskie tłumaczenie. Chyba nie chcesz czytelników przymuszać do szukania tych sentencji "po Internecie". Mnie jakoś łaciny na co dzień nie brakuje, może wpiszę do słownika Google, a może nie. Chyba aż taka ciekawa nie jestem. I nie dowiem się, co ciekawego przekazałaś w tych sentencjach.
OdpowiedzUsuńDużo daje, kto szybko daje, a z szukaniem po słownikach to nie jest szybko. I tekst traci.
Kultura - nie przesadzajmy. Rozumiem, że masz taką potrzebę, przyjemność obcować z kulturą, szeroko rozumianą. I gdy jest do tego okazja daje ci to jakąś satysfakcję (spotkania w zaprzyjaźnionym gronie). Życzę dużo sił, zdrowia i energii na te wszystkie przedsięwzięcia. I podziwiam, jak różni ludzie mają różne zasoby energii ( i co ich napędza). No, ale ja jestem ślimak, a do tego na zimę "przysypiam" czekając na cieplejszą aurę.
Żeby ci się chciało chcieć, jak najdłużej! :)
Haniu, są przecież tylko trzy przysłowia i napisałam, że zamieściłam je dla zabawy,. One treści nie uzupełniają, są tylko ozdobnikiem. Ale zaraz dam tłumaczenie w nawiasie. Rzeczywiście sprawia mi przyjemność popisywania się znajomością przysłów łacińskich🤔 Ze wspomnianą Patrycją mówiłyśmy, że miałyśmy bardzo dobrych nauczycieli tego języka. A uczyłyśmy się sześć lat, bo cztery lata w liceum i dwa lata na studiach.
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia. Rzeczywiście mam dosyć dużo energii, ale przecież wróciłam z najzdrowszego kraju na świecie, to mam nadzieję, że trochę skorzystałam na tym. Też czasami ogarnia mnie marazm 🤣 ale bałwanki z wnuczętami robiłyśmy obie. Tylko ja pojechałam robić bałwanka 5 km za miasto.
Dziękuję za sentencje :) Znam początki, nie znałam rozwinięcia ;) Ja miałam tylko rok łaciny na studiach (chociaż studia 5 lat).
UsuńPiękna, blond babcia...
OdpowiedzUsuńZ tym czytelnictwem jest problem. Niby jakieś badania mówią, że młodzież siedząca non-stop w necie ( komórkach) czyta więcej niż np.: kiedyś nasze pokolenie czytało, ale ja znowuż wątpię w jakość czytanych przez obecnych młodych treści.
Raz w pracy czytałam prawie 500 stronicową książkę o Grenlandii. 30 letni kolega zainteresował się tym, co czytam i na koniec wyraził powątpiewanie :" I ty to wszystko dasz radę przeczytać?"
Oni , ci młodsi, unikają czytania bo im się wydaje, że aby zrozumieć- dobrze odebrać czytaną pozycję trzeba mieć takie zdolności jak np.: do odbioru opery. Ich to przerasta tak , jak i nas ( niektórych) przerasta opera. Nie umiemy rozróżnic głosów, to nie ta muzyka, która zalewa nas z głośników...kiedyś był to popularny dział sztuki, jak u nas obecnie kino, ale ... zanikł. Stał się sztuką dla "wyrobionych".
I z tym narzekaniem, że ludzie nie mają gdzie pójść, że się nic nie dzieje w mieście... przypominają mi się wtedy moje czasy, kiedy to disco i kino, były jedynymi rozrywkami.
Dziękuję za komplement. Akurat dwa dni wcześniej byłam u fryzjera 😀
UsuńA z tym czytelnictwem wspaniale porównałaś z operą. Oczywiście że młodzi odzi czytają, ale lekkie treści. Różne poradniki o życiu. Widzę to po moich córkach. U nas na gwiazdkę czy urodziny dajemy sobie książki.
Chodzę do trzech bibliotek, najczęściej widzę tam ludzi w średnim wieku.
Ta wspomniana Patrycja, wychodząc naprzeciw narzekaniu, że w moim mieście nic się nie dzieje, zamieszczała przez jakiś czas na Facebooku tygodniowe listy różnych wydarzeń, rozrywkowych, popularnonaukowych i kulturalnych. Codziennie coś było. Ona to jest petarda mówiąc młodzieżowym slangiem, czasami za nią nadążam, chociaż jestem 20 lat młodsza🤣 to ona zainspirowała mnie tą łaciną, bo rozmawiałyśmy na przerwie o swoich doświadczeniach z tym językiem. Miałyśmy dobrych nauczycieli którzy uczyli nas przysłów, mądrości literatury i filozofii klasycznej na każdą okazję. Żeby nie narzekać tylko iść przez życie śmiało, bo ignavis semper feriae- leniwy ma zawsze ferie.
Tych wspomnianych dyskotek jest jednak mniej. Są potańcówki, ale tam chodzą już tacy po 40tce.
Muzea i biblioteki oraz centra kultury naprawdę wykonują teraz niezwykłą pracę. A dołączają się do nich kluby i restauracje, różne organizacje z kulturą lekką. Nawet z czytaniem książek wernisażami spotkaniami projekcjami filmów.
W moim małym mieście, ok 60 tys mieszk., naprawdę dużo się dzieje.
Ale korzystają głównie ludzie już po czterdziestce, bardziej świadomi potrzeb kulturalnych.
Twierdzę, że udział w życiu kulturalnym itd. to przede wszystkim kwestia chęci, wszak wiele imprez, spotkań, wystaw jest za darmo lub symboliczną opłatę, muzeum zwiedzaliśmy ostatnio za 2 zł.
OdpowiedzUsuńI u nas wiele się dzieje, czasami trudno ogarnąć, wczoraj koleżanka podpowiedziała mi kolejne miejsce do odwiedzenia.
Łacinę w liceum i na studiach miałam, wiele już zapomniałam, ale czasami się przydaje, choćby do odgadnięcia napisów na zabytkach.
Zaproszenie na pierwszy Dzień Babci i Dziadka do przedszkola mamy, niebawem zawitamy!
Wyglądasz pięknie, jak zwykle!
Tak masz rację. Jest bardzo dużo różnych imprez, po kilka dziennie nieraz. U ciebie tym bardziej. Wysokie ceny są tylko na przedstawienia stołecznych czy krakowskich teatrow, znanych gwiazd estrady. Często miasto zaprasza, no Dzień kobiet czy dzień seniora, dni miasta. Wówczas za darmo. Dobrze wiesz, sama o tym często piszesz.
UsuńU nas ferie zaczynają się już 20, w związku z tym Dzień Babci z wnuczętami wcześniej, w szkołach i przedszkolach 🤣
Ja też czytam po łacinie na różnych zabytkach i Kim mnie sprawdza co umiem 🤣 jemu to zawsze bardzo imponowało. Chciał mi zrobić wizytówki tytułem PhD czyli doktora nauk, gdy jeszcze pracował na statku archeologicznym, bo widział moją rozległą humanistyczną wiedzę i chciał się pochwalić przed kolegami mądrą narzeczoną wtedy 🤣🤣🤣
Ależ u Ciebie ciekawie i .... wszechstronnie. Jak to się stało że mnie u Ciebie nigdy nie było.
OdpowiedzUsuńPoprawię się, obiecuję.
A z kulturą jestem "za pan brat", chociaż ostatnio ze względu na długotrwały proces leczenia nie bardzo mogę z domu wychodzić. No ale czytam jak wariatka. Zawsze przecież czytałam. I czasami piszę też...
Serdeczności.
No i zapraszam do mnie na zawsze :-)
Dziękuję.
OdpowiedzUsuńJa miałam przerwy w blogowaniu z różnych przyczyn, rodzinnych i zdrowotnych. Chociaż jestem w tej sferze od 14 lat. Mało mam przyjaciółek blogowych, bo bardziej piszę dla realnych znajomych, a zaglądam do blogów , które znam od lat. Czasami zainteresują mnie jakieś ciekawe komentarze u moich koleżanek, wtedy śledzę dalej i tak cię znalazłam.
Raz gdy miałam przerwę, to zapomniałam jak się wchodzi do projektu i dodaje znajomych 🤣🤣
W ogóle chciałam zmienić tę platformę, bo jest przestarzała, ale tak mi schodzi.
Muszę porozmawiać z kimś młodszym na ten temat.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za wywołanie mnie do tablicy:) Osobiście uważam, że w Ostrowcu dzieje się bardzo dużo i różnorodnie. Ale " Querer es poder"- Chcieć to móc. - moja ulubiona sentencja, którą w tym roku wytatuuję sobie na ciele. Tylko nie po łacinie, a w moim ulubionym języku. Żaluję, że tak mało osób uczestniczy w tych wydarzeniach, nie ze względu na to, że uważam ich za ignorantów, ale po prostu żal mi tych, którzy coś organizują, wkladają wiele zaangażowania, poświęcają swoj czas na 3 osoby, ktorym się chce. To mnie smuci, że mamy tak smutne społeczeństwo. O ileż byłoby weselej, gdyby większej ilości się chciało, lub... mogło.
OdpowiedzUsuńBardzo uprzejmie i subtelnie to określiłaś, że nie uważasz ludzi za ignorantów, tylko żal ci tych, którzy coś przygotowują, starają się, a inni nie przychodzą. A ja to napisałam bardziej oceniająco. A nie ma przysłowia łacińskiego na podsumowanie?
OdpowiedzUsuńBo mnie też szkoda pracowników Muzeum, czy innych instytucji, że ktoś nie docenia ich pracy. Niezęcznie się czasami czułam, gdy miałyśmy takie indywidualne oprowadzanie czy warsztaty. Tak było w tamtym roku podczas dnia babci i dziadka, gdy tylko pojawiły się dwie rodziny. Mieliśmy wtedy prawie trzy godziny na warsztaty, łącznie z oprowadzaniem i tą sesją zdjęciową, również drobnym poczęstunkiem. Obydwa muzea są poza miastem to wydaje mi się przeszkodą, może też za mało się reklamują. Do BWA, w środku miasta, na warsztaty dla dzieci przychodzi więcej osób. W CTH i w Sowie też dwa razy byłyśmy same,, podczas darmowego wejścia 🤣 tego to już nie rozumiałam.
Super napisane. Wielkie dzięki za dobre słowa.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej stodole pełnej książek, podobno blisko miasta, a droga jakaś zawiła. Trudno się zorientować kiedy jest tam impreza. Twoje pisanie też nie dochodzi do wielu ludzi.
UsuńA kultura w mieście jest rzeczywiście skierowana pod starszych ludzi. Oni mają dużo czasu i czytają różne ogłoszenia. Zapisują się wszędzie i czasami nie przychodzą.
Też mnie zadziwia to narzekanie na brak możliwości, brak inicjatyw, brak pieniędzy. Myślę, że często wypływa to z lenistwa i chęci narzekania właśnie. Może moje miasto jest większe i oferuje więcej, ale jak czytam i u ciebie nie brak różnego rodzaju możliwości spędzania czasu czy to z kulturą czy w ciekawy sposób - warsztaty, na których można się czegoś dowiedzieć, nauczyć. Kiedy opowiadam o swoich aktywnościach słyszę, no tak, ale to trzeba wiedzieć i to przecież kosztuje. Żeby wiedzieć wystarczy zajrzeć do internetu, którym dziś posługuje się większość ludzi nawet moja 84 letnia mama, no ale trzeba szukać spotkań, występów, koncertów, wystaw, a nie lekarzy i pastylek. No a jeśli nie ma się internetu na osiedlu znajdują się tablice informacyjne osiedlowych domów kultury, domów sąsiedzkich, ba nawet tablice parafialne, bo i kościoły organizują dziś koncerty i spotkania. I większość z tych atrakcji jest bezpłatna, a te odpłatne kosztują naprawdę niewiele, jakieś symboliczne pieniążki. Ja co prawda nie jestem zwolenniczką aktywnego uczestniczenia (zawsze byłam dzika i odrębna, nie cierpiałam wywoływania do odpowiedzi, publicznych występów), ale bierne uczestnictwo bardzo mi odpowiada. Poszłam kiedyś do osiedlowego doku kultury na koncert aktorki śpiewającej Piaf. Przyznam, że poszłam trochę dlatego, że obawiałam się, że przyjedzie aktorka (którą znam) a ty będzie pusta sala, to chociaż ja posłucham. Kiedy przyszłam ledwie znalazłam wolne miejsce. Zabrakło krzesełek. Nie wiem, jak jest na warsztatach, bo nie chodzę (bo-patrz wyżej), ale np. na lekcje języka obcego zapisów nie było już trzeciego dnia po ogłoszeniu. Więc to świadczy chyba o dość dużym zainteresowaniu. Zawsze powtarzam znajomym, którzy narzekają na brak możliwości- a patrzyłyście w Oliwskim Centrum kultury, gdzie nie ma dnia bez eventu, a sprawdzałyście Dom Uphagena, gdzie są wykłady, Nadbałtyckie Centrum Kultury w kościele Św. Jana lub Ratuszu Staromiejskim - wykłady, warsztaty, koncerty, wystawy, na stronach muzeum (i wszystko bezpłatnie). Ale wydaje mi się, że łatwiej jest narzekać, że nie ma pieniędzy, że nie wiadomo kiedy, że ktoś powinien poinformować. A ja mam wrażenie, że takie osoby nawet gdyby kultura czy sztuka przyszła do ich domu to też by narzekały.
OdpowiedzUsuńŁaciny uczyłam się cztery lata, na studiach byłam zwolniona na podstawie świadectwa maturalnego. Choć wiele zapomniałam to coś w głowie pozostało.
Ach, jak mówię o możliwości czytania i narzekają na ceny książek- odpowiadam, że przecież mamy bibliotekę, która ma filię w każdej dzielnicy, czytelnie i można książki wypożyczyć. Jest bardzo wiele możliwości ciekawego spędzenia czasu - też dla seniorów, którzy jakże często narzekają, że na na emeryturze nie mają żadnych możliwości.
Podziwiam osoby, które nie dość, że potrafią biernie uczestniczyć w różnych wydarzeniach jeszcze się w nie czynnie angażują. A to mi przypomina, że muszę zajrzeć na strony w/w instytucji i spisać sobie programy, bo pomysłów i propozycji jest sporo, tylko znaleźć czas i coś dla siebie wybrać.
I jeszcze apropos dołączenia do bloga listy ulubionych blogów. Nie miałam tak długiej przerwy w pisaniu, a mimo to od kilku lat nie potrafię dołączyć paru blogów do mojej listy, bo coś się zmieniło i to co robiłam przez lata okazuje się przeszkodą nie do pokonania. Mimo licznych podpowiedzi koleżanek i kolegów nie umiem tego zrobić stąd zaczęłam sobie tworzyć w osobnym folderze listę z adresami blogów których nie mam wymienionych wśród tych do których zaglądam, bo jak mi się trafi dłuższa przerwa a taka osoba się u mnie nie odezwie to zwyczajnie zapominam.
Pozdrawiam
Droga Gosiu,
UsuńDziękuję bardzo za wnikliwy komentarz. Cieszę się, że zgadzamy się ze sobą, chociaż mieszkamy w tak różnych miastach. Dzisiaj dzień Babci, u nas są ferie w pierwszym terminie, to wszystkie szkolne czy przedszkolne imprezy odbyły się wcześniej. Ale dzisiaj też odbywają się różne fajne imprezy ogłaszane internetowo i i na tablicach domow kultury, oraz w dwóch kinach 😀
Żebym nie zapomniała, bo gdzieś widziałam wiadomość, że wybierasz się do Drezna. Czy będziesz mnie mogła poinformować kiedy? Ja będę na Dolnym Śląsku prawie cały marzec, a potem od czerwca całe wakacje. Chciałabym cię bardzo poznać. ❤️ We Wrocławiu też będę się umawiać z naszą ulubioną pasjonatką Japonii.
Z paroma blogerkami , które skończyły aktywność, ja mam kontakt na Facebooku czy Instagramie. One tam kontynuują swoje pisanie. To jest parę miłych pań w związkach z obcokrajowcami, z którymi kiedyś spotkałyśmy się za granicą, gdy ja sama tam mieszkałam. Dojrzewamy razem ze swoimi dziećmi czy wnuczętami 🤣 to jak prawdziwe przyjaciółki od serca.
Ja kiedyś robiłam porządek w projektowaniu i wszystkich znajomych usunęłam, a pamiętałam tylko jedną nazwę blogu. I potem powoli znalazłam parę koleżanek i z trudem ich znowu zapisałam🤣
Do zobaczenia w komentarzach
Owszem wybieram się, choć w związku z ciągnącą się infekcją czasami się zastanawiam, czy to dobry pomysł, ale skoro trwa już miesiąc do marca powinno przejść. W Dreźnie planowałam być właśnie w marcu (razem z koleżanką) Jeśli będziesz też w tym czasie daj znać na maila- wymienimy się numerami tel. Ja również spotkałam w realu parę osób z blogosfery i niemal zawsze były to bardzo miłe spotkania (jedyny przypadek potwierdza regułę - wiem, to nie tak brzmiało:). We Wrocku spotykam się z naszą pszczółką, w Krakowie odwiedziłam Adę, a w Paryżu Joasię i Gosię. Pamiętam, jak podczas pierwszego spotkania w Paryżu mówiłam dziewczynom, iż obawiałam się, że je rozczaruję, bo ja nie jestem wygadana i mogę być nudna, a one miały takie same obawy. Nie mogłam tego zrozumieć, takie mądrości pisały na blogu, a też obawiały się nie sprostać oczekiwaniom. Od tego czasu porzuciłam obawy i chętnie spotykam się na szlaku. A zatem albo do zobaczenia tam, albo tu :)
UsuńJa myślę ,ze wiele się zmienia także w małych miastach i miasteczkach , pojawiają się nowe szkoły , uczelnie , fajne restauracje . Ostatnio mile byłam zaskoczona włoską restauracją w Olkuszu i pysznymi lodami w olkuskiej lodziarni z bardzo przystępnymi cenami , a o dziwo nie mogłam znaleźć tego w Krakowie . W Krakowie dużo się dzieje niemal codziennie są występy uliczne na krakowskim rynku ,ale w małych miastach też są fajne festyny zwłaszcza latem . Niemniej jednak jeśli porównujemy się z dużymi miastami o charakterze turystycznym , to zawsze będziemy widzieć braki. Dobrze jest dostrzegać to co jest dobre w danym miejscu. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCześć Ivanka,
UsuńOj nie będziemy się porównywać z twoim pięknym królewskim miastem 😀 tak a propos, to chciałam wreszcie zaplanować sobie podróż, zeby zobaczyć słynną Mangghę. Widziałam w telewizji program na temat 30 rocznicy istnienia tego Centrum i Muzeum o dłuższej nazwie. Tyle razy byłam w Krakowie podczas tych 30 lat, czas spędzałam z koleżankami, które zamieszkały tam po studiach, w teatrach czy gdzieś wokół Rynku. Gdy się zrobi cieplej, muszę koniecznie się tam wybrać.
Małe miasta i miasteczka są obecnie wyjątkowymi przestrzeniami na krótkie wypady, na przykład Sandomierz, Opatów oraz wszystkie miejscowości wokół Gór Świętokrzyskich.