Wszyscy dzisiaj piszą o Dniu Matki i chcąc nie chcąc nawiązujemy do tego święta. Ja miałam weekend z tej okazji i nawet gdyby nie było tego Dnia i tak mój atrakcyjny czas by się zdarzył. W tamtym roku o tej porze arktyczny chłód i atlantyckie wiatry znacząco przeszkodziły mi w zwiedzaniu Islandii. W tym roku towarzyszą nam temperatury nigdy wcześniej nie występujące tutaj w maju. I takim sposobem już kilka razy kąpałam się w islandzkich basenach, a dlatego to podkreślam, bo tu wszędzie są baseny otwarte. W ubiegłym roku odważyłam się tylko raz, gdy temperatura lekko przekroczyła 10 stopni, a obecnie od około dwóch tygodni jest około 20 stopni codziennie i ponad. Chciałoby się zawołać, hurra, hurra, hurra.
I dzięki temu pokonałam trekkingową trasę od parkingu do basenu Seljavallalaug, a nie było łatwo. Około godziny wspinaliśmy się raz w górę po wąskiej ścieżce, raz w dół polem usłanym kamieniami przeciętymi strumykami. Otoczenie jakby na końcu świata i tylko my przetrwaliśmy po ostatnim wybuchu wulkanu Elyjafiallajokull, i innych wcześniejszych erupcjach, których ślady obecne w parowach, uskokach, kamieniach, rozdołach, padołach, wądołach. Jaka ta nasza polszczyzna bogata. Na początku było łatwo i jak na pocztówce. Pora kwitnienia łubinu, jedyne niby kwiaty na wyspie.
![]() |
I coraz bliżej do strumyka-z bliska wolnego wodospadu. Łubiny zdobią pejzaż. |
Basen Seljavallalaug został wybudowany ponad sto lat temu w 1923 roku i jest jednym z najstarszych basenów w Islandii, czynny nieprzerwanie i prawie w takim samym stanie jak dawniej.👍😀 Jest ogrzewany przez ciepło płynące z niesławnego wulkanu Elyjafjallajokull😈 i jego piekielnych mocy. Kiedyś baseny budowano, żeby uczyć pływać, bo tonęło bardzo dużo rybaków. Pracowali na oceanie, a nie umieli pływać. Później został atrakcją turystyczną, bo mieszkańcy mieli bliżej do szkolnych basenów budowanych masowo w czasie II wojny światowej, gdy alianci przebywali na wyspie. Ze względu na swoje sekretne i malownicze położenie, chociaż bardzo odległe, przyciągał ludzi spragnionych kontaktu z naturą. I był za darmo. W innych tego typu przybytkach zawsze się płaci za wstęp, a tu jest na dziko, to i warunki surowe. W innym sezonie na pewno bym tu nie dotarła. A ludzie przychodzą też zimą👍
Napływ turystów od czasu boomu gospodarczego Islandii, dokonał cudu.
Miejsce jest zaznaczone na mapach google jako naturalny basen termalny, bez
całej tej luksusowej otoczki Blue Lagoon
czy Secret Lagoon. A włóczykije z
całego świata zjeżdżający się do Islandii, pławią się nie w luksusie, bo od
tego są Malediwy, Bahrain czy inne cuda,
ale w oszałamiającej naturze. To tyle
historii.
A my idziemy, idziemy, ja już zeźlona, bo
basenu nie widać, a nam się kończą baterie w telefonach. I tworzę już historie
w głowie, jak to turystki z dzieckiem wybrały się na odludzie bez telefonów i
jedzenia. Bo to był już nasz ostatni punkt programu tego dnia.
Dojrzałyśmy wreszcie jakąś unoszącą się parę. Jest! Najpierw widzimy budynek starej przebieralni. Na basenie kąpały się dwie osoby i gość używał drona. Odetchnęłam z ulgą. Pytamy się o głębokość. Z jednej strony zakrywa człowieka, gdzie leci ciepła pompa, z drugiej, gdzie trochę chłodniej, do pasa. Ok.
To wskakujemy. Ubrania rzucamy na murek. Bo pogoda trochę się schłodziła, słońce zaszło, nie wzięłyśmy klapków, żeby przejść kamykami wysypaną odległość od przebieralni.
To było jak wypicie ambrozji. Otuliło nas najprzyjemniejsze ciepło, aksamitna woda w temperaturze ok.35 stopni, chociaż w wyglądzie brunatna, ale nie brudna. Radość z przebytej drogi, bycie częścią ciekawskich obieżyświatów znacząco mnie ożywiło. Dominika eksploruje basen i pozwala Matyldzie poszaleć. One już obeznane z islandzkimi zwyczajami. Mati idzie na początek, bo tam jest płycej i można ślizgać się po glonowej posadzce. Matylda mówi, że jak na ślizgawce. Aczkolwiek basen jest stale filtrowany pompą ciepła i posiada inne filtry.
![]() |
Niby przebieralnie są antyczne, bo sprzed 100 laty, jest pamiątkowa tablica. |


![]() |
Ja tam wolę być w czapce, bo wieje. |
Potem przychodzi wesoła internacjonalna grupka. Rozmawiają po angielsku, ale też jak się okazało jest miła Polka z Reykjaviku, Hania. Poznajemy się. Ja już nawołuję do wyjścia, bo po uspokojeniu, wyciszeniu przypominam sobie, ze trzeba będzie znowu wracać. OMG

Alu, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam czytać o Twoich podróżach, przygodach, przeżyciach. A ta historia jest niepowtarzalna i do pozazdroszczenia. Pozdrawiam i życzę Tobie (i sobie do poczytania) więcej zaskakujących i cudownych przeżyć 😍
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Bożena
Dziękuję. Nie chciałam już rozwijać w zdjęciach tej historii na basenie, ale wymieniliśmy się namiarami na FB, to kto wie 🤣
UsuńJeszcze będzie się działo, chociaż został tylko tydzień 😭
Zazdroszczę, wspaniała przygoda. Mnie by się dopiero podobalo. Używaj wszystkich przyjemności, które ma do zaofetowania ta fascynujaca wyspa. Marzena
OdpowiedzUsuńA wiesz, moja Magda mówiła, że powinnam była zaproponować ci to przyjazd 👍😃 bo w sumie farmę mamy dużą i jest gdzie spać, Ale obecnie motoryzacyjnie zdana jestem tylko na Dominikę i wyjazdy weekendowe. Bo ona musi dojeżdżać do pracy, A to nie jest jak w tamtym roku, gdy ja zawoziłam Matyldę do szkoły i miałam do dyspozycji samochód. Bo Magda cię ciągle widzi gdzieś spacerującą to bezdrożach 🤣 a ja mówię do niej, że Marzena to lubi ciepło. A tu się zdarzył taki maj, że było cieplej niż w Polsce🤣 a za tydzień już w Polsce, oj żal będzie wyjeżdżać, bardzo bardzo. Widzimy się na imprezie, po powrocie znowu zamieszkam na słonku 🤣 chwilowo.
OdpowiedzUsuńJak widzę tego typu baseny czy kąpieliska albo ogólnie jakieś zbiorniki wodne to od razu przypominają mi się morsy czyli ludzie jacy to sobie pływają w minusowych temperaturach wody i powietrza. Morsowaliście może kiedyś?
OdpowiedzUsuńPS:Do kobiety już nie jeżdżę jak i nie pojadę bo to wyłudzaczka a ma z czego żyć tak jak Ci pisałam więc pożegnałam Kalish a wraz z nim marzenia o Niechcicowie.
Córka z wnuczką morsuje, ja nie. Tutaj była cieplutka woda, jak pisałam.
UsuńJedna przygoda się kończy, zaczyna druga. Marzenia znajdą się inne. Trzeba uważać na nieodpowiednich ludzi, bo mogą człowieka zmanipulować.
Brrrr.... :)))
OdpowiedzUsuńCiepło było i rozkosznie, jak w wannie z panoramicznymi oknami. Wyjście z basenu orzeźwiło człowieka, że powrotna droga była już łatwiejsza, prócz rwących strumyków.
UsuńAlu, oszałamiasz mnie tymi swoimi przygodami
OdpowiedzUsuńIslandzkimi. Aż trudno uwierzyć że dałaś rady dotrzeć do celowego miejsca.. dla mnie to tak egzotyczne wydarzenie i cudowne miejsce, że aż zazdroszczę. Z pewnością chciałabym przeżyć coś takiego! Przepiękne zdjęcia, przepiękne widoki i cała historia Pozdrawiam serdecznie i życzę następnych mocnych wrażeń. D.
Ale czad, jak mówią młodzi!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę spaceru i kąpieli, z takimi widokami!
We wpisie przemyciłaś tez kilka ciekawostek, super!
Buziaki dla dziewczyn!
Very cool. Poczułam się jakby młodsza od córki .🤣 bo się bardziej cieszy,łam niż ona.
OdpowiedzUsuńMam bardzo porządne buty, ale podeszwę mają twardą i chodzenie po nierównym gruncie jest dla mnie bardzo trudne,. Ponadto przerażały mnie te pustki wokół. I też myślałam jak Matylda, żeby tylko ktoś był, bo my tam przyszłyśmy około 20:00. Niby dzień teraz jest długi, bo już są prawie białe noce, ale zawsze to pora kolacyjna. W sumie było tylko parę osób, a czytałam, że może być więcej. Wszędzie są jakieś agencyjne modelki z fotografami. Taka przynależność do współczesnych nomadów jak wyczytałam kiedyś u Gretkowskiej. Dziękuję za pozdrowienia.
Brawura cię ponosi, ale w tym szaleństwie jest metodą, jak mówią nasi wspólni znajomi.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne i przedziwne krajobrazy :) Słońce, góry, strumienie i łubiny, cudowne połączenie! i jeszcze ciepły naturalny basen! Nie dziwię ci się, że poczułaś się, jak w raju :) dzielna dziewczyna z ciebie, tak spacerować w nieznane. Ale nagroda była sowita na końcu drogi :) dalszych przyjemności wam życzę.:)
OdpowiedzUsuńJeszcze zostało parę dni, a rozpowszechnione już angielskie powiedzenie
Usuńmade my day doskonale tu pasowało na koniec👍
Krajobrazy są nieziemskie. Ta pustka i udziwnione ukształtowanie terenu. Łubin dodaje życia.
ostatni raz makaczyłem(*) na Węgrzech w Heviz, ale to było dawno, chętnie bym powtórzył to doświadczenie, tylko właśnie tak jakoś dalej: Islandia, Nowa Zelandia, czy Japonia, żeby było egzotyczniej...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
(*) makaczyć - odwrotność morsowania, wzorem właśnie makaków japońskich...
Jeszcze na Azorach, też daleko, prawie jak Islandia. Fajne słówka do zapamiętania, Chociaż prawie jak mataczyć. Zanim doczytałam do końca, myślałam że masz coś a propos maryśki czy innego zioła do powiedzenia 🤣 bo mój wehikuł czasu był z tym związany.
OdpowiedzUsuńTo ja też makaczyłam na Węgrzech w Heviz ( matko to było ze 40 lat temu). Było super. A taką orzeźwiającą kąpiel w basenie w otoczeniu gór brałam jakieś 30 lat temu w Austrii. Był to basen wewnątrz budynku, z którego tunelem wypływało się na zewnątrz, wyskakiwało z wody i wskakiwało do kolejnego basenu na powietrzu. Tyle, że było to zimą i nikt z moich znajomych nie odważył się na taką eskapadę - wypłynięcia na zewnątrz i wyjścia z ciepłej wody na mróz choćby na dwie minutki. Odchorowałam to potem ciężką grypą, ale i tak uważam, że było warto. Takie wspomnienia są cudne. A znajomy lekarz leczył mnie potem spirytusem. Nie zostałam wyleczona, ale za to miałam wspaniały humor. Zastanawiałam się tylko, czy nie zmarzłyście po wyjściu z wody, zanim zdążyłyście się ubrać. Choć jak piszesz temperatura była dość wysoka, więc pewnie nie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPatrz, jakie piękne wspomnienia przychodzą na myśl. Ja studiowałam w Rzeszowie, o czym nie raz mówiłam i miałam męża stamtąd. To było blisko na Węgry od nas. Bardzo często tam jeździłam na zakupy👍, trzeba było książeczki walutowe pożyczać od znajomych 🤣 i potem córki na kolonie letnie. Ale w Heviz nie byłam.
UsuńTamte pierwsze razy kąpania się w termalnych w basenach w Hajduszlo, nieraz o ciemnej wodzie, to było takie niespotykane.
Ostatnio, bo będzie 3 lata we wrześniu byłam w Miszkolcu w takich jaskiniowych termalnych basenach. Ale ogolne wrażenie było przygnębiające. Takie biedne te Węgry teraz, chociaż w winnicach Tokaju bardzo się starali.
My też mamy stosunkowo blisko w okolicy Zakopanego, gdzie są słynne baseny na zewnątrz. Termy chochołowskie. Zimno w głowę, trzeba być w dobrym czepku.
A w Islandii było wtedy już zimne powietrze, dlatego jesteśmy w czapkach. Ubieranie bardzo szybkie na powietrzu.😃
No popatrz jak się zmieniło, kiedy ja byłam na Węgrzech, a było to mój pierwszy samodzielny zagraniczny wyjazd ze znajomymi podczas studiów jawiły się nam one krajem bogatym, krajem niemal zachodnim, wybór artykułów w sklepach nas oszałamiał. Te dezodoranty, materiały, soczki pomarańczowe, salami, a u nas jedynie nieco więcej niż mydło i ocet na półkach.
UsuńJak mogłaś taki przykład pokazać córce, matka z jointem i jeszcze zdjęcie ci robi? Ha ha. Czasu się nie cofnie ale powygłupiać się można,kiedy są mozłiwości. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńAle Islandii, to ci szczerze zazdroszczę. A.
Ja mam to w genach 🤣 od czasów wizyt we wczesnej młodości różnych ciekawych krajów, incl. India and Nepal.
UsuńA teraz to kolejne life-Time -holiday.
Ale wspaniała kąpiel! Jestem pewna, że wynagrodziła trudy wędrówki. Nie mogę pojąć, że ta woda jest ciepła; jestem zmarźluchem i te surowe krajobrazy wokół i pochmurne niebo przywołują raczej na myśl gęsią skórkę a nie przyjemną kąpiel w ciepłej wodzie. Jak będę miała okazję skorzystać z takiej kąpieli na Islandii to to zrobię, najwyżej w czapce tak jak Ty 😃. Między Tobą a italiano vero widzę porozumienie dusz 😉. Uściski.
OdpowiedzUsuńTa kąpiel była jak magia. Dla mnie czarodziejska.
UsuńTrzeba zabrać ze sobą dobry czepek, taki grubszy, a na to czapeczkę termiczną, która też wygląda jak czepek. W sportowym sklepie podpowiedzą.
W powietrzu na ogół jest zimno, niestety. Trzeba mieć szerokie ubrania, żeby się szybko ubierać, przyjść w kostiumie. Do innych basenów termalnych, takich cywilizowanych dojeżdża się bliżej samochodem. Bardzo sobie cenię takie przygody 😃