Moja lista blogów

środa, 14 maja 2025

Multi-kulti, czy możliwe w Polsce?

 Rozmawiając z miłym Pablem z Brazylii oraz Yi z Hongkongu na Wielokulturowym Festiwalu  w Hvolsvollur zastanawiałam się czy jest możliwe zorganizowanie takiej imprezy w moim mieście.

 Nawet już planowałam w myślach taki Klub pod nazwą Wieży Babel czy Dialogu, jak widziałam w Lublinie. Myśl szybko przeskoczyła na wydarzenie na Facebooku, bo tak obecnie najłatwiej jest zebrać grupę zainteresowanych osób. To jest pomysł.

Brazylia i Pablo

Yi zadeklarowała od razu przyjazd do Polski jako wolontariusz😀

Szkoła językowa, którą prowadzę od 30 lat, ostatnio również z córką, wydaje się idealnym miejscem  na takie spotkanie.  Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych wg zasady- Spirit of Achievement - pomnik poniżej. Świetnie tak siebie postrzegać.👍😀 Ale to na jesieni może.

Przed pomnikiem   rzeźbiarki z tego miasteczka - Niny Samundsson- z najbardziej znanym symbolem na świecie.
 
Mołdawia
Muszę spytać się gdzieś w urzędzie, gdy wrócę jakie nacje zamieszkują w moim mieście. Zastanawiałam się, żeby na przykład zmienić nastawienie do Rumunów. To kraj o wielowiekowej kulturze, prawdziwie należący do łacińskiej części Europy, min. z powodu panowania tam Rzymskiego Imperium i odziedziczonego po nich języka.   Bieda z okresu komunistycznego bardzo zniszczyła mentalność tego narodu i nasz stosunek do nich. Żal wielki.
Rumunia.
Poznałam tu cudowne dziewczyny z Rumunii i Mołdawii, pracujące w islandzkich hotelach. Przekąski, które przygotowały bardzo mi smakowały, był to bakłażan i cukinia w sezamowej panierce. Doskonale mówiły po angielsku, otwarte życzliwe i też cieszyły się, że mogą poznać  świat tu obecny. Pracując w hotelu rozmawiają z każdą nacją.
Ukraina

Tajlandia. Te tajskie potrawy zniknęły bardzo szybko.

Języka polskiego uczymy w mojej szkole od lat. Jak sięgam myślą, pierwsi to byli Duńczycy z firmy produkującej soki owocowe koło Sandomierza.  W ogóle to byli pierwsi biznesowi klienci, którzy zostali z nami parę lat. Po maturze, jak oni to mówili, czyli kilku latach nauki, nabrali odpowiednich. kwalifikacji. Bardzo długo uczyliśmy kadrę kierowniczą w naszym zakładzie metalurgicznym Celsa, byli do Hiszpanie Francuzi i Turcy.   Ale oni uczyli się języka tak z grzeczności. Nie planowali tutaj życia. Przyjechali tylko na kontrakt. Włoscy małżonkowie też próbowali się uczyć, ale doceniali chyba bardziej swoje  polskie żony mówiące po włosku.

Podobnie było z anglosaskimi mężami, którzy absolutnie nie przyjmowali języka polskiego, tłumacząc, że i tak wszyscy  w Polsce mówią po angielsku .

Ale wróćmy na festiwal. Czeszki i Słowaczki, przygrywając na skrzypcach zaśpiewały znaną mi piosenkę o Helbie, piknym mestie, gdie chlopków dwiesto. Ale musiałam się spytać Dorotki, co to za harcerski przebój, bo nie mogłam sobie przypomnieć. Czesi i Słowacy mają takie same kolory na fladze, tylko paski są inaczej.

Czechy

 Czechy- Morawy
Austriacy byli bardzo serdeczni. Kilka rodzin w średnim wieku.

Francja

Francuzi częstowali serami.

U Meksykanek zaopatrywałam się w picie i tacos.
Meksyk zaprezentował ciekawostki.
W tych nowych czasach obcokrajowcy mieszkający w moim mieście, ale nie tylko Ukraińcy, chcą zostać w Polsce. Planują zdać egzamin państwowy, studiować, zakładać firmy i uzyskać kartę rezydenta. Z nimi jest zupełnie inna nauka.  W ogóle Azjaci, mam na myśli żółtą rasę, to bardzo pracowite i zdolne  narody.  Gdyby tak zestawić wszystkie kontynenty, oni pod każdym względem  i bez uogólnień  wypadają najlepiej. Są otwarci bardzo życzliwi, pokojowo nastawieni,  mają doskonałą  zdrową kuchnię i dobrze  przystosowują się do nowych okoliczności.
OMG, oczywiście nie mam na myśli żadnych rasowych uprzedzeń.

Wracając do tego festiwalu. Organizatorzy czyli Islandczycy, wykonali wspaniałą integracyjną pracę. 

Zachwyciły mnie  filmy-wywiady z dziećmi  z różnych krajów, które mówiły w swoim języku i po islandzku co im się najbardziej podoba w Islandii, a  za czym tęsknią ze swojego kraju. Polskie dzieci tęsknią za zupą pomidorową😀. Znakomite okazały się też  turystyczne materiały filmowe z różnych krajów, ale to już były przygotowywane przez profesjonalne rządowe agencje. Występy muzyczne i  taneczne również zachwycały widownię. Wszyscy włączali się do zabawy.
 Według logo imprezy na spotkaniu pojawiło się 11 państw. Wszyscy przygotowali swoje  narodowe smakołyki. Polska, prawie jak Gospodarze, zaprezentowali się imponująco. Wielkie brawa.👍 Zajmowali kilka stolików.
Przemiły Polak częstował grochówką. Matylda zjadła dwie porcje.

Dziewczyna z Kolumbii chwaliła nasze jedzenie.

Impreza oficjalnie trwała tylko dwie godziny, ale była wypełniona do każdej minuty. Szkoda była opuszczać tę gościnną salę. Smakołyki, szczególnie desery jedliśmy przez kilka następnych dni. Bo wszyscy częstowali i dawali na wynos. Uczestniczyły: Ukraina, Polska Czechy Słowacja Austria Rumunia Mołdawia Francja Portugalia- Brazylia Tajlandia Meksyk.  Słuchanie angielskiego w różnych akcentach było fajnym doświadczeniem.

Kiedyś na FB, ale na  miejskiej grupie wdałam się w dyskusję na temat multi-kulti, obrzucili mnie hejtem. Ale to było 3-4 lata temu.  Dziś w radiu usłyszałam, że jesteśmy w Europie  drugim najbardziej homofobicznym krajem po Rumunii, Obawiam się, że stosunek do obcych również  nie zawsze jest przyjazny.  

A mnie moja nauczycielka od geografii, jeszcze wojenna druhna,  już w podstawówce zaszczepiła wielką miłością do różnych krajów, ras i religii. I tak mi zostało na całe życie.

Jakie macie doświadczenia na ten temat? 

 

 

20 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Oj tak. Jedzenie było wyśmienite. Bardzo się objadałyśmy. Matylda polską grochówką 🤣 ja deserami, a Dominika kuchnią tajską i meksykańską.

      Usuń
  2. Trafiłaś ze swoją szkołą w dobry moment i rejon miał wielu klientów.
    Festiwal? jak najbardziej.
    W szkole, gdzie pracowałam był taki co roku, wprawdzie nie gościliśmy obcych z innych krajów, ale dzieciaki przygotowywały prezentacje i kulinaria z różnych państw. Oczywiście i w ramach Erasmusa było multi kulti.
    A festiwal z udziałem zagranicznych gości tym bardziej ciekawy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W latach 90. I początkach 2000 to okazał się bardzo lukratywny biznes, bo było mało nauczycieli języka angielskiego w szkołach państwowych i wszyscy uczyli się prywatnie, bo bardzo chcieli wyjeżdżać za granicę. Następne dwie dekady zmieniły się trochę. Trzeba było iść w kierunku specjalizacji językowych i bardziej zajęcia indywidualna albo małe grupy. Na temat moich 30 lat w biznesie napiszę osobny post 🤣
      A multikulturowe festiwal na pewno kiedyś zorganizujemy. W szkołach od czasów Unii często dzieci przygotowują prezentację różnych narodów.

      Usuń
  3. Najbardziej z całego wpisu utkwiło mi twoje stwierdzenie, że dla ciebie nie ma nic niemożliwego :)) Może należało (mnie) tak sobie myśleć? Może należy dzieciom to powtarzać? To wyrabia wiarę w siebie i pewność siebie. oczywiście są różne charaktery i każdy ma inne predyspozycje, ale takie podejście do świata jest super! Tylko mogę pozazdrościć (z mojej mysiej dziurki, w której lubię się chować). Tak bardzo obawiałam się jakiegoś niepowodzenia, ze nawet nie próbowałam. I tak mi zostało ;) ale niczego nie żałuję :)
    Festiwal multi-kulti jest świetny. Chętnie przyjadę, gdy go zorganizujesz. @ godziny, to trochę mało na tyle przygotowań ze strony uczestników. No i nie sposób w dwie godziny spróbować nawet odrobinki różnych dań. A czy te dania były płatne? Bo na takim festiwalu " leśnych smaków" w muzeum łowiectwa trzeba było sporo zapłacić za ciasta, pasztety, pajdy chleba ze smalcem (fakt, malutkie porcje, takie kostki 2x2 cm były na niektórych stoiskach do spróbowania. U nas musi się wszystko "opłacać". Może wrócę do tematu w liście do ciebie, bo przywołałaś wspomnienia, gościłam ludzi z paru kontynentów :) i zawsze były to bardzo miłe spotkania. Piękna impreza ci sie trafiła. Ale wiadomo, że Islandia jest bardzo otwartym na innych krajem. Od dawna wiedzą, że sami by by tak dobrze nie funkcjonowali, mało ich. Na razie pozdrawiam, odezwę się wkrótce.
    PS Dziś było u nas cudnie + 23 st. i słońce, ale jutro ma być +10 i deszcz! Ciągle taka huśtawka pogodowa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko bezpłatne. I do tego dawali jeszcze na wynos 🤣 niemożliwością było wszystkiego spróbować, nawet po troszeczku. Organizatorzy na początku mówili o sponsorach, ale nie słuchałam dokładnie, Bo właściwie trzeba było czytać napisy po angielsku podczas wstępnego przemówienia. A my wtedy już chodziłyśmy i oglądaliśmy. Może osoby które zgłaszały swój przyjazd dostawały jakieś pieniądze? Ale nie wiem na pewno. Bo przecież trzeba było jeszcze dojechać. Ludzie byli z całej południowej Islandii. Niektóre stoiska były bardzo wystawne, bo przyjechało parę rodzin. Też myślałam, że dwie godziny to za mało, ale my przyszłyśmy wcześniej a wyszłyśmy później 🤣 organizatorzy też.
    Jeszcze później coś napiszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Alu. Przeczytałam wszystko co mi przesłałaś i przypomniały mi się czasy gdy Polska weszła do UE i przez kilka krótkich lat obchodziliśmy Dzień Europejczyka. Moi uczniowie na flażoletach nauczyli się Ody do radości - hymnu UE, na zdjęciach tanecznych uczyłam tańców europejskich różnych narodów, uczniowie podczas zajęć w tym Dniu Europejczyka szykowali dania regionalne różnych narodów - takie proste z pomocą rodziców. No i była parada na rynku i było ciekawie a potem gdzieś to się rozmyło. Pomysł na festiwal jest ok. W naszym homofobicznym społeczeństwie łatwo nie będzie, więc trzeba to najpierw dokładnie przemyśleć od strony organizacyjnej. Czy zamknąć to w murach Twojej szkoły czy też wejść we współpracę z Browarem Kultury
    A.
    Pozdrawiam 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed wejściem do Unii był ogromny entuzjazm. Sama urządzałam różne konkursy i przedstawienia. A w Paradach byłam sponsorem. Teraz szkoły często urządzają festiwale językowe połączone z degustacją, występami. Ale na temat krajów nauczanego języka, francuski, hiszpański. Niedawno uroczyście świętowano dzień francuski w naszym mieście. Gdy spytałam kogoś o obcokrajowców w naszym mieście, to ludzie tylko widzą Ukraińców, albo Azjatów w kebabach i mamy dwóch znanych Egipcjan w naszym mieście.
      Trzeba zrobić research.

      Usuń
  6. Wspaniały festiwal - braterstwa ludzi z różnych krajów. Jestem trochę sceptyczna, czy w naszym mieście byłoby to możliwe do zrealizowania, ale...do odważnych świat należy, a Ty - Alicjo - jesteś przykładem odwagi 2 działaniach, myśleniu, niezależności osądów i pozytywnego stosunku do świata i ludzi. Pozdrawiam serdecznie z zimnego Ostrowca 🙂

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam Twój wpis już rano. Nie skomentowałam, bo nie do końca mam wyrobione zdanie na ten temat. Jeśli chodzi o integrację, to właściwie kto z kim się integrował? Impreza trwała dwie godziny, więc ilu Islandczyków mogło się tam pojawić? Chyba najbardziej zintegrowały się mniejszości. A może o to chodziło? Nie bardzo rozumiem.
    Prawdziwa integracja odbywa się (lub nie) w miejscach pracy, zamieszkania, w lokalach handlowych, usługowych, w szkołach, czy choćby na ulicy. I nie jest to proces ani prosty, ani łatwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Integracja w Islandii przebiega zupełnie inaczej niż w dużych krajach europejskich. Tu ludzie mieszkają w małych osadach i wsiach, gdzie jest parę domów i nie koło siebie. Największe miasto Południowej Islandii liczy sobie 9tys mieszkańców. Miasteczko , w którym odbywała się impreza to populacja ok 2 tys. Sukces tej integracji to w ogóle zorganizowanie tego festiwalu i zebranie obcokrajowców z tej części kraju. Pamiętam jak w zeszłym roku, gdy przyjechałam tu pierwszy raz, bardzo słusznie zauważyłaś, żebym mówiła o ludziach. Cały czas o tym myślę, bo wiadomo że przyroda i pejzaże są tu nadzwyczajne i też o tym piszę.
      Islandczycy którzy przez kilkaset lat byli zupełnie odizolowani od reszty świata, okrutnie traktowani przez Duńczyków, monarchie która nad nimi panowała właściwie do 1944 roku, potrafią obecnie tak wspaniale otworzyć się na inne nacje. Gdy tylko lepiej zaczęło im się powodzić, zjeżdżają do nich ludzie z całego świata, a oni pomagają im się tu urządzić, ale wszyscy muszą pracować i przystosować się do tej rzeczywistości. Zimnego drogiego kraju.
      Z pewnością integrowali się głównie organizatorzy, sponsorzy i te wszystkie nacje. Ale w większości jako widzowie czy też wspomagające stoiska z rozrywkami dla dzieci na przykład, to byli islandczycy. Przygotowanie pięknych filmików z zagranicznymi dziećmi, które opowiadały o Islandii i swoim kraju, kosztowało mnóstwo pracy.
      Język angielski tu łączy ludzi, dużo jest firm zagranicznych i nie zawsze trzeba znać islandzki. Podziwiam jak ludzie z cieplejszych rejonów tutaj się klimatyzują. Islandczycy mają doskonałe relacje w pracy poczucie równości największe na świecie, prawdziwy szacunek do wszystkich. Nie ma uprzedzeń. Ale w szkołach dzieci muszą mówić po islandzku, czasami zabrania im się komunikować po angielsku. Ludzie decydują się tu zamieszkać, pomimo tak ciężkiego klimatu, bo czują bezpieczeństwo i szacunek do siebie ze strony tego społeczeństwa . A wszyscy przybyli przestrzegają zasad. Tu ogromną rolę odgrywają związki zawodowe. Ja zawsze się pytam, gdzie ludzie pracują 🤣 rolnicy mają bardzo ciężką pracę. Jak wszędzie na roli. Ale tu nie ma upraw tylko owce koniki krowy. A pytanie w poście dotyczyło naszych doświadczeń z różnymi nacjami w Polsce, znaczy tymi, którzy chcą zamieszkać, a nie turystom.

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o imprezę integracyjną w Lublinie, bo o to pytasz, tak? to czarn(kow)o to widzę. Nie ten czas, nie to miejsce. Ale ja ostatnio raczej czarno wszystko widzę, więc mną się nie sugeruj broń Boże!

      Usuń
    3. W Lublinie już nie mieszkamy 👏, Chociaż tam jest imponujące architekturą Centrum Dialogu, ale to jest budynek rządowy. Miałam na myśli nazwę tylko.
      My tu też zarejestrowaliśmy się na wybory, do pięknej miejscowości VIK, gdzie zgłosiło się
      około 300 Polaków, bo Trza iść.
      Czarny to taki poważny kolor, może kliknąć na kol
      or, żeby twoja wiedza i znajomość życia służyła ci po weselszej stronie?
      Festiwal multikulti, nawet w małym zakresie, na pewno zorganizuję. 😀

      Usuń
  8. W Krakowie, ostatniego lata,
    widziałam kobiety w burkach . W Energylandii też takie panie widziałam. Nikt im nic nie robił złego, nie obrażał....Polacy bardzo hejtują w necie, kiedy nie widać ich twarzy. Kiedy są na widoku zachowują się przyzwoicie. No chyba, że jakieś naprane karki by się w okolicy znaleźli, wtedy różnie może być.
    Pomysł jest fajny. Dla Polaków mogłoby to być coś nowego. Polacy są otwarci na kuchnie innych narodów.
    Może być miło, kiedy takową imprezę zrealizujesz w mieście.

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz rację. Internet i jego anonimowość stworzyli wspólnie straszną platformę dla wszystkich frustratów i nieszczęśliwych zawistnych ludzi. Rownież dla ekstremów z prawej czy lewej strony.
    Kuchnia jest doskonałym elementem integrujący.m. A kebaby to ulubione miejsca też i piłkarskich kibiców.
    Polacy kochają pizzerie, kebaby, sushi i chińczyka. Chociaż zauważam, że nasi Azjaci nie integrują się, oni tylko pracują. Uczą się polskiego ,bo chcę dostać kartę rezydenta. Są gorliwi w nauce i bardzo pracowici. Grzeczni. Ja sobie przemyślę ten pomysł. Mam obok szkoły restaurację, akurat pizzerie. Możemy razem zgłosić wydarzenie. Ja zajmę się edukacją, wystawami o różnych krajach, A oni wspólnie
    Z chętnymi nacjami zrobią część kulinarną. Sama dla siebie zrobiłabym sobie przyjemność z okazji 30-lecia swojej działalności 🤣👏♥️

    OdpowiedzUsuń
  10. Jesteśmy chyba skazani na Multi kulti.
    Konserwatyści nie zatrzymają tej fali.
    Ci, którzy chcą uzyskać status rezydenta muszę zdać egzamin państwowy na B1, więc będą szukać szkół językowych uczących języka polskiego.
    Baw się dobrze i odpoczywaj.
    Pozdrawiam was. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmmm..trudno odpowiedzieć na Twoje pytanie, stosunek do różnych nacji i ich kultur w Polsce zależy od regionu, od środowisk w których się znajdujemy, mój mąż Wenezuelczyk nie może się uskarżać na niechęć ze strony Polaków ale znam sytuacje innych , które nie są tak różowe. Doszłam do wniosku, że jesteśmy narodem skomplikowanym, ja znalazłam się w Wenezueli i pracowałam tam na uniwersytecie i przyjęto mnie niezwykle serdecznie, w moich tam czasach uniwersytet i spoleczeństwo było multikulti...i swietnie to wszystko grało, , byłam tam 40 lat, teraz ze względu na zmiany polityczne wróciłam do Polski, ja podobnie jak Ty nie mam nic przeciwko multikulturowego spoleczeństwa, liczy się człowiek, człowiek który jest CZOWIEKIEM, może dlatego, że mam doświadczenie bycia i uczestniczenia pod innymi niebami.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję bardzo i cieszę się że będziemy w kontakcie. Jeśli doświadczyło się mieszkania w różnych miejscach i krajach, to zwykle ten stosunek do różnych ludzi, narodowości religii jest tolerancyjny co najmniej. A ja mam nadal w sobie taką ciekawość dziecka z dawnych czasów. Jeśli ktoś inny, to znaczy ciekawszy i zawsze pasjonowały mnie inne religie niż nasza, a nawet inna kuchnia 🤣 pewnie wszystko zaczęło się w dzieciństwie od różnych lektur podróżniczych i nauczycieli.
    Wenezuela ma ciężki czas w swojej historii. Ale pamiętam że zawsze tam były piękne kobiety 👏♥️
    .

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie doświadczyłam mieszkania w innym kraju. Ja tam jedynie bywam i to z kiepską znajomością języka, choć i z tego punktu widzenia widzę stosunek ludzi do obcych już choćby w chęci porozumienia się nawet z osobą mało obeznaną z językiem. Choć oczywiście nie można generalizować doświadczyłam dużo życzliwości i chęci pomocy ze strony Włochów czy Niemców (to mnie zawsze zaskakuje, bo postrzegałam Niemców przez pryzmat wojennych doświadczeń naszego kraju) czy kompletny brak zainteresowania ze strony Belgów (ale oni ponoć tacy są, zamknięci w sobie i niezainteresowani drugim człowiekiem) i uprzejmość na pokaz ze strony Francuzów. Sama staram się zawsze pomagać obcokrajowcom którzy zgubią się w naszym kraju i słabo mówią nawet po angielsku. Ostatnio prowadziłam jakiegoś zestresowanego cudzoziemca na pociąg do Warszawy, bowiem nie mógł zrozumieć dlaczego na tablicy wyświetla się Kraków a nie Warszawa. Musiałam go kilka razy upewniać, że pociąg zatrzymuje się w Warszawie pokazując na rozkładzie jazdy. Hejt jest oznaką głupoty i strachu, nie mogę tego zrozumieć jak można nienawidzić drugiego człowieka z powodu jego odmienności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ktoś zza granicy był zawsze ciekawszy. Chciałam się z nim zaznajomić. Nie mamy złych doswiadczeń. Bywałam dłuzej za granicą, ale tam zawsze traktowano mnie należycie. Nawet gdy pracowałam przy taśmie produkcyjnej. Ale też myślę, że nie zawsze jest kolorowo z niektórymi nacjami. Poprawność polityczna obowiązuje tylko w Europie.
      A teraz jesteśmy po wyborach i z pewną ambiwalencją możemy ocenić nasz naród.

      Usuń