Nie pamiętam kiedy po raz pierwszy zaczęłam czytać książki Juliusza Verne`a, może już w czwartej-piątej klasie? Jedno jest pewne, one zupełnie zagarnęły moje myśli, marzenia, wyobrażenia o świecie. Np. znajomość łaciny, czy greki bardzo mi zawsze imponowała. Uczyłam się kiedyś pilnie przez 6 lat, nauczyciele zawsze wprowadzali coś z greki. Nie tylko panta rei. W wielu książkach J. Verne odczytuje się tajemnicze napisy i zwykle łacina oraz inne języki w tym pomagają, otwierają magiczne szyfry, nieziemskie tajemnice i prowadzą do mistycznych czarodziejskich przygód. Ten świat lektur dzieciństwa przenosiłam w swój realny świat. To może brzmieć infantylnie, ale rzeczywiście tak się wydarzyło w moim życiu. Bawią mnie nadal takie podróże, cieszę się, że z wnuczką.
Pewnie nie zwiedziłam świata w 80 dni, znacznie dłużej, ale zachowywałam się jak bohater Philaes Fogg. W Indiach jeździliśmy pociągami III klasy, a tam podróż trwała długimi godzinami. Czasami balonem . Zawsze z ciekawością nawiązywałam kontakty z lokalną ludnością. Chciałam im towarzyszyć w zwykłych domowych chwilach, poznawać normalne życie. Jak dzieci kapitana Granta, czy 15-letni kapitan. Jak bohaterowie Tajemniczej wyspy. Radziłam sobie sama, bo nie jeździłam na wycieczki zorganizowane. Często pracowałam czasowo za granicą. Z Kimem, moim obecnym Gospodarzem to 2000 mil podwodnej żeglugi jak z kapitanem Nemo. Za pomocą ROV widziałam podwodny świat. Fascynowałam się również książką Michał Strogow -kurier carski i pięknym serialem z lat 80. Potem Białą gwardię Bulhakowa czytałam kilka razy. A w ostatnich latach Ferdynanda Ossendowskiego.
Ale wróćmy na Islandię Czy umiemy przetłumaczyć taki tekst?
In Sneffels Yoculis craterem kem delibat umbra Scartaris Julii intra calendas descende, audas viator, et terrestre centrum, attinges. Kod feci. Arne Saknussemm.
W podobny sposób i ja wspólnie z profesorem Lidenbrockiem i Axelem zaczęłam zwiedzać Półwysep Snafellsness. Jest on kwintesencją Islandii, nieziemsko piękny, kryjący lodowe tajemnice, opisane również przez Halldora Laxnessa w powieści Duszpasterstwo na lodowcu.
![]() |
W tle lodowiec i góra Stapi oraz historyczny dom duńskiego prefekta z XVIII wieku. |
Poczytajmy Juliusza Verne:
"Posuwaj się tu za mną, ku zachodnim wybrzeżom Islandyi. Czy widzisz stolicę jej Rejkjawik? Tak. Dobrze. Uważaj teraz na liczne fjördy nadbrzeżne, i za śladem ich postępując zatrzymaj się nieco pod sześćdziesiątym piątym stopniem szerokości. Cóż tam widzisz?
![]() |
Na zdjęciach powyżej- pola lawy sprzed prawie 2 tysięcy lat i powulkaniczne okienko klifowe- ulubione miejsce dla zakochanych, gdzie robią sobie zdjęcie. Nazywa się Eystrigja. Córka chciała przejść po tej kładce, ale nie pozwoliłam.
![]() |
Klify koło miasteczka Arnarstapi. Siedziba ptactwa- największa na Islandii. |
-Coś na kształt półwyspu, podobnego do kości, jakby wypukłością jakąś zakończonej.
— Porównanie zrobiłeś wyborne, mój chłopcze; teraz, czy nie dostrzegasz nic na tej wypukłości?
— Owszem, widzę górę, wchodzącą w morze.
— Otóż to jest góra Sneffels.
— Sneffels?
— Ona sama, — góra wysoka na pięć tysięcy stóp jedna z największych na całej wyspie, a zapewnie najsławniejsza na całym świecie, jeśli prawda, że jej krater dotyka do środka ziemi.
— Ależ to bajka do prawdy niepodobna — zawołałem wzruszając ramionami.
— Bajka! — zapytał profesor Lidenbrock surowo. — A dla czegóż bajka?
— Dla tego, że krater musi być zawalony skałami rozpalonemi i lawą, a przeto...
— A jeśli to jest krater wygasły.
— Wygasły?
— Tak. Wulkanów czynnych na powierzchni całej kuli ziemskiej, niema obecnie więcej nad trzysta, a więcej ich daleko jest wygasłych. Sneffels właśnie do tych ostatnich należy i od czasów niepamiętnych, jeden zaledwie był na nich wybuch w 1219 roku. Od tej pory wulkan ucichł zupełnie i nie można go bynajmniej zaliczać do czynnych.
Na tak stanowcze twierdzenia, nie miałem co odpowiedzieć; zwróciłem się przeto do innych, niezrozumiałych dla mnie punktów dokumentu.
— Cóż znaczy wyraz Scartaris, — zapytałem — i co tam mają do czynienia owe Julii calendas?
Profesor myślał przez chwilę, lecz zaraz odpowiedział:
— To co się tobie zdaje niezrozumiałem, dla mnie jest bardzo jasne i wyraźne. Góra Sneffels ma na sobie kilka kraterów; trzebaż więc było wskazać ten z pomiędzy nich, który prowadzi do środka. Uczony Islandczyk zauważył, że za zbliżeniem się kalendy lipcowej, to jest w ostatnich dniach czerwca, jeden z wierzchołków góry, Scartaris, rzucał cień na sam otwór krateru i fakt ten zaznaczył w tym dokumencie. Nie mógł zdaje się dokładniejszej wynaleźć wskazówki i ta bez wątpienia bardzo nam dobrze posłuży, za przybyciem na wierzchołki góry Sneffels."
![]() |
Wulkan na lodowcu i geologiczne ślady po jego wybuchu przed prawie 2 tysiącami lat. |
Do lodowca Snafellsjokull, gdzie znajduje się wulkan Snafells dojeżdżałyśmy z kilku stron. Nie planowałyśmy bliskiego kontaktu, bo prowadziła tam niebezpieczna szrutowa droga. Jaskinię Vatnashellir- wejście do środka Ziemi też opuściłyśmy, bo z dzieckiem nie można zobaczyć wszystkiego. Islandzkie szlaki są dzikie i zupełnie niezabezpieczone, czasami tylko sznurek oddziela od przepaści. Ja nawet nie podchodzę i wiele razy kłóciłyśmy się z córką, gdy ona nas wiozła na koniec świata😈
Kościół był zbudowany w 1703 roku. Niestety później został zniszczony, a lokalna parafia została zlikwidowana w 1816. Ale jedna z parafianek postawiła sobie za cel obudowę kościoła i parafii. W 1848 roku sam król duński udzielił jej na to pozwolenia. Kościół posiada dzwon z 1672 roku, kołatkę z 1703 oraz świeczniki z XVIII wieku. Jest obiektem zabytkowym i należy do Muzeum Narodowego Islandii.
A zaraz dalej góra Kirkjufell, która udaje kościół, uważana za najpiękniejszą górę na wyspie, tylko 496m i olśniewające chociaż niewysokie wodospady, po prostu Kirkjufellfoss , a w oddali Helgrindur, jeden z najmniejszych wulkanów na Islandii, który wybuchł dawno temu, a lawa bazaltowa dekoruje wyspę.
![]() |
Rozlewisko z wodospadu i fiord Grundarfjordur. W cieniu było zimno. |
![]() |
Bazaltowe skały Londranger jako pozostałość po zniszczonym przez ocean kraterze wulkanu i plaża wulkaniczna. |
Łubiny się rozszalały tym razem, zarosły cała wyspę. Dodają koloru szarym pagórkom i łączą się z niebem.
![]() |
Góry jak usypane piramidy. |
Piękna notka. Dobrze wiedzieć, że są ludzie którym udało się zrealizować dziecięce marzenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Zawsze piszę z ogromną przyjemnością Islandii czy innych moich podróżach i życiowych refleksjach. Pewnie nigdy bym nie pojechała do Islandii gdyby nie córka. Ta wyspa jest absolutną magią.
UsuńAlu, same cuda pokazujesz, kościółek w środku niczego i wodospad u stóp wulkanu skradły moje serce.
OdpowiedzUsuńŁaciny uczyłam się długo, teraz niewiele pamiętam, a nasz nauczyciel w liceum nie rozpalił w nas entuzjazmu dla tego języka. Podobnie na studiach, jakby sami nauczyciele nie bardzo go lubili...
Książek takich było wiele, wszystko chyba co czytamy ma na nas jakiś wpływ...
Wiemy najlepiej jak wiele zależy od nauczyciela. Ja m👏iałam doskonałych nauczycieli od łaciny. W liceum starszą panią, wykształconą przed wojną, która pracowała w konspiracji, historyczkęUczyłała wcześniej mojego bratanica i i cała sympatia od niego przeszła na mnie 😊 wspaniale opowiadała różne historie cytując łacine i grekę. Odmian uczyłyśmy się na pamięć i też cytatów, przysłów. Była bardzo szanowaną osobą w środowisku.
OdpowiedzUsuńNatomiast na studiach miałam bardzo przystojnego pana, mogłabym być zwolniona z zajęć, bo miałam piątkę z łaciny na świadectwie, ale chodziłam bo facet mi się podobał i byłam najlepsza oczywiście. Wykładowca mnie też bardzo lubił , nazywaliśmy go ancilla, często odmieniałyśmy to słowo chyba i to był taki żart. Był nie tak duzo od nas starszy, dokładnie pamiętam, bo raz były przełożyłyśmy zajęcia do kawiarni i moim zadaniem było podrywanie wykładowcy, miał wtedy 36 lat.
Chyba najbardziej z dzieciństwa i wczesnej młodości przeczytane lektury oddziaływują na nas, kształtują nas w pewnym sensie. Dużo już się o tym rozmawiało, ale zawsze warto wspomnieć.
Podążanie śladem literatury to cudowne przeżycie. Ja jestem zwariowaną fanką musicalową (to wiesz) i jakoś tak się złożyło, że trzy moje ukochane musicale (Nędznicy, NDdP i Upiór w Operze) nie dość że toczą się w Paryżu (głównie) to jeszcze są na podstawie prozy W. Hugo oraz mniej znanego - czy też całkiem mało znanego Leroux Gastona. Moje paryskie eskapady toczyły się śladami tychże bohaterów i miejsc w których przebywali, Ogród Luksemburski, mosty nad Sekwaną, Katedra NDdP (wciąż jeszcze się łudzę, że kiedyś wespnę się na jej szczyt, bo na razie jedynie przytulałam się do jej zimnych kolumn) no i oczywiście Opera Garnier ze słynnym żyrandolem. A przy okazji udało mi się też odwiedzić mieszkanie w którym tworzył Wiktor Hugo. Długi czas moim marzeniem byłą wyspa Jersey (jeszcze przede mną realizacja tego marzenia). A ostatnio wielką przyjemność sprawiało mi wędrowanie śladami profesorowej Szczupaczyńskiej po Krakowie (bohaterka retro kryminałów Jacka Dehnela). Doskonale rozumiem twoje marzenia i radość z ich realizacji. Tym bardziej, iż są takie egzotyczne. Kościółek na środku niczego w zimowej scenerii - cudo.
OdpowiedzUsuńMoja Dominika była teraz w Paryżu z dzieckiem i mówiła, że katedra już przyjmuje turystów na całego .To może będzie okazja odwiedzić dzwonnika na szczycie? Przypomniałaś mi Paryż i moje dawne podróże, śladami egzystencjalistów, czy Hemingway'a. Z przyjemnością oglądałam film O północy w Paryżu i pękałam ze śmiechu w kinie, gdy nikt się nie śmiał 🤣
UsuńNie było moim głównym zamiarem podróżowanie śladami bohaterów literackich, tylko tak przy okazji. Chociaż, gdy raz jechałam na Sycylię, i wiedziałam że będę tam dłużej, to wzięłam wielką grubą książkę Goethego oraz Iwaszkiewicza o ich podróżach. Ale to były czasy państwowych linii lotniczych i bagaż mógł być większy.
Nędzników Wiktora Hugo czytałam bez przerwy przez parę dni w młodości. Chociaż znałam już film, ale powieść była bardzo wciągająca.
grzyb i podróż do wnętrza Ziemi... to się z grubsza zgadza, bo są takie grzyby po których można sobie fajnie popodróżować, także i do wnętrza Ziemi... a jakie kolory się wtedy widzi... takie jak na na tej fotce z górą i wodospadami na pierwszym planie... i na tej z łubinami pod młodą damą w lapońskim(?) wizażu...
OdpowiedzUsuńksiążka i wpływ na życie... jak zdawałem kiedyś egzamin do liceum to z polskiego wybrałem temat wolny właśnie z grubsza o tym... jakoś go zdałem, choć już nie pamiętam noty, w każdym jednak razie chyba nie chcę tego sobie przewijać... proszę więc o inny zestaw pytań...
p.jzns :)
A co przeczytałeś moje wspomnienie z Avignon? Pięknie o tym pisałam latając wiersz Baczyńskiego. Aż muszę zajrzeć bo to chyba pisałam na Onecie kiedyś.
UsuńWracając do grzyba, mnie bardziej na szybko kojarzył się z bombą atomową, którym to przerażeniem karmiono nas w dawnych czasach. A tak między nami erupcje i gejzery, to zawsze wytryski, lawy czy wody. Mój stary hippi nazywa to Lucy in the Sky with Diamonds.
Pomysł na wycieczkę znakomity, do odgapienia poszukiwanie miejsc gdzie toczyła się akcja ulubionych powieści, nie robiłam tego ale tak, lubię zaglądać do domów lubianych przeze mnie artystów, w tym pisarzy czy poetów , największe wrażenie zrobiły na mnie domy Pabla Nerudy, w Santiago de Chile i w Valparaiso, zdobyłam szczyt Roraimę, gdzie Arthur Conan Doyle umiejscowił "Zaginiony świat", zachwyciły mnie domy Fridy Kahlo i Diego Rivery...były i inne domy widziane przeze mnie.
OdpowiedzUsuńZachwyca mnie niebo islandzkie, tam musi być niezwykle czyste powietrze, takie piękne łubiny rosną też w Norwegii, myślałam, że oszaleję na ich widok.
Pozdrawiam serdecznie
to ja kiedyś tańczyłem na moście z Avignon, ale czy z pannami, czy paniami to nie jestem tego taki pewien :)
Usuń*/w...
UsuńJutro mam prelekcję z wnuczką w jej szkole na temat Islandii. Taki z nią wywiad i pokaz zdjęć oraz pamiątek. Jeszcze musiałam maly poczęstunek przygotować.
UsuńEkwilibrystykę słowną zastosuję jutro 😃
Ten półwysep to już od dawna planowałam zobaczyć, bo nawet ten islandzki pisał nawiązywał do J. Verne'a w swojej powieści. Ponadto jest tam wioska, art street capital Islandii, i przypominają ten słynny tytuł powieści. Ale to było dosyć daleko od domu Gdzie mieszka córka. Zamówiliśmy noclegi z okazji wyborów w Reykjaviku i tak nam się udała wspaniała pogoda. Są teraz białe noce, jest widno, ale to nie znaczy że cały czas świeci słońce😃 w tym maju pogoda była znakomita, niespotykana w historii Islandii odkąd robiono zapisy. W zeszłym roku w maju było bardzo zimno.
UsuńJa też lubię odwiedzać domy artystów. W domu tego islandzkiego pisarza też byłam w zeszłym roku, ale nie pozwolili tam robizdjęćęć.
Pablo Neruda był kiedyś w Polsce bardzo popularny, pewnie z powodu przekonan Chile w tamtych czasach. Lubiłam jego wiersze i pamiętam jak w Chile odbył się przewrót i on zaraz zmarł. Interesowałam się geografią i taką trochę polityką od dziecka. Nie uwierzysz ale pamiętam, jak mój brat recytował jakiś wiersz Pabla Nerudy na konkursie recytatorskim wtedy. Muszę się spytać czy on pamięta tytuł 🤣 swój pamiętam, bo też recytowałam.
Ty pewnie zwiedziłaś całą Amerykę Południową? Niedługo będę wolniejsza, bo córka przejmie opiekę nad swoją córką czyli moją wnuczką 🤣 to po przeglądam twój blog dokładniej.
Odpowiedź poniżej😊
UsuńFajny pomysł na wycieczkę, widać, że w napisanie tego wpisu włożyłaś dużo pracy i serca, w niemal każdym słowie czuć staranność. Ciekawie połączyłaś słowa Juliusza Verne z własnymi wrażeniami. Masz rację pisząc, że wycieczki zorganizowane pozbawiają nas samodzielności, moim zdaniem ograniczają nam również przeżycia i tworzenie wspomnień. Bardzo lubię zaglądam tam gdzie nie wchodzą turyści, obserwować codzienność, gawędzić z tubylcami a obie dobrze wiemy, że jadąc na zorganizowany wyjazd nie miałabym ku temu ani czasu, ani możliwości. Właśnie podczas taki skrawków codzienności gromadzę najpiękniejsze wspomnienia. Będąc w Kambodży daliśmy sobie wmówić, że wizyta w wiosce z domami na palach możliwa jest jedynie z wycieczką i na taką też pojechaliśmy. Przewodnik dosłownie przegonił nas po wiosce, na każdym kroku ktoś próbował wyłudzić dobroczynne datki dla mieszkańców i zanim wycieczka się rozkręciła już trzeba było wracać. Byliśmy rozczarowani i czuliśmy niedosyt więc kilka dni później sami tam pojechaliśmy na skuterze. Tego dnia byliśmy tam jedynymi turystami, rozmawialiśmy z mieszkańcami, bawiliśmy się z dziećmi, obserwowaliśmy ludzi podczas ich codziennych obowiązków i było naprawdę niesamowicie. Do tego stopnia, że zostaliśmy zaproszeni na odbywający się akurat tego dnia ślub.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy jakaś książką miała na mnie jakiś duży wpływ, zanim zaczęłam podróżować czytałam dużo książek podróżniczych i one na pewno rozbudziły we mnie chęć poznawania świata. Czytam dużo thrillerów psychologicznych więc może to dobrze, że nie są dla mnie inspiracją 😀. Życzę Ci radosnego dnia, ja dzisiaj płynę na wyspę 🙂. Uściski.
Chyba właśnie pobiłam rekord w długości napisanych komentarzy 🤭
UsuńDziękuję, bardzo lubię długie komentarze, a nie takie lakoniczne i bez wczucia się.
UsuńRzeczywiście dużo serca włożyłam w ten post, bo bardzo lubię pisać o Islandii i w ogóle o wszystkich refleksjach życiowych. To wymaga czasu, co najmniej dwie- trzy godziny. Wybranie zdjęć i przemyśleć, dlaczego ja właściwie chcę o tym napisać. Akurat teraz wróciłam ze szkoły wnuczki, Gdzie miałyśmy prelekcję o Islandii. Z dużą przyjemnością mówię o tym kraju i za każdym razem nabieram doświadczenia co najbardziej ludzi interesuje. Tu były małe dzieci, ale bardzo chętnie słuchały o inności, niezwykłości tego kraju. Matyldzie najbardziej podobała się szkoła to że widziała ziemię po wybuchu tego wulkanu szczelinowego oraz wodospady dwa razy wyższe od bloku 🤣
Lubię jak moje posty zachęcają do swoich refleksji życiowych. Dlaczego jesteśmy właśnie tacy a nie inni ,co nas kształtowało.
Ja kiedyś byłam w Indiach i Nepalu prawie dwa miesiące na takiej wyprawie jeszcze studenckiej.. mam niezwykłe wspomnienia. Wtedy Kambodża budziła się po strasznych zbrodniach czerwonych khmerów. Znam temat bardzo dobrze.
Pozdrawiam wieczorem napiszę u ciebie o Anglii bo też mnie zainspirowałaś 😊
Ależ piękne zdjęcia i niebo jak namalowane. Wspólne rodzinne przeżycia będzie się pamiętać na zawsze. W ogóle sam fakt że to Islandia. Ja ciągle o niej marzę. Dzisiaj spotkałam naszą wspólną koleżankę od geografii, i zawsze nauczyciele tego przedmiotu ponad wszystko zachwycają się Islandią. Jeszcze do tego ta zaczarowana książka.
OdpowiedzUsuńW szkole lubiłam młodzieżowe książki, Siesickiej S.nopkiewiczowej. podkreślały wartości przyjaźni miłości. To one wpływały na marzenia dziewcząt tamtych czasów.
Islandia zostanie w moim sercu na zawsze, bo nie ma takiego miejsca na świecie. Jest magiczną wyspą, bo świat tworzy się tam bez przerwy. Środek ziemi to nawet nie przenośnia, bo rzeczywiście tam wszystko cały czas bulgocze. A czuję się to przy gejzerach, dużych i małych.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście przepięknie :) Chyba jako dziesięciolatka dostałam książkę "Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza" B. Bjornsona, norweskiego pisarz, jednego z pierwszych laureatów nagrody Nobla. Wtedy nie wiedziałam nawet, gdzie jest Skandynawia (a Norwegii jeszcze nie było , gdy pisał swe książki). Może książka nie była dla dzieci, ale o dziecku, tylko nieco starszej ode mnie dziewczynce, też jedynaczce. Ale w takich niezwykłych, prawie magicznych czasach, na norweskiej wsi. Pamiętam, że zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Potem zawsze chciałam zobaczyć Skandynawię, zrozumieć, czemu życie tej dziewczynki (która miała o wiele więcej niż jej biedniejsi rówieśnicy) nie było żadną sielanką. Zobaczyłam, co się dało (zaczynając od Bornholmu - od czegoś trzeba było zacząć) ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za przypomnienie tej ciekawej książki. Myślę , że kiedyś czytałam. Jakby dalsza część dzieci z Bullerbyn tylko w innym kraju. Surowe i często bardzo dramatyczne warunki życia stworzyły zupełnie inną literaturę I sztukę.
OdpowiedzUsuńJa zapamiętałam taki tragiczny szwedzki film pod tytułem Wół, mówiący o biedzie i strasznym głodzie, który wystąpił w kraju w połowie XIX wieku. Podobnie było w Irlandii, ale w Islandii to już całkowite pandemonium, bo dochodziło prawdopodobnie nawet do ludożerstwa o czym wspomina w książkach islandzki noblista z dziedziny literatury.