Moja lista blogów

niedziela, 19 maja 2024

W islandzkich miasteczkach nad Atlantykiem .

Gdy myślicie Islandia, to od razu wulkany, lodowce, gejzery. I owszem, to jest najniezwyklejsze na świecie. Ale mnie najbardziej zawsze interesuje kultura materialna. O przyrodzie też napiszę, bo jest cudem na ziemi. Ale mnie przeraża. Zacznę moje prywatne obserwacje od kultury, która rozwinęła się przy tak niesprzyjającej naturze. Mieszkamy niedaleko miejscowości Hella, gdzie Matyldzia chodzi do szkoły, a córka pracuje in the world`s magical place with strikig extremas and rugged landscapes- gdzie hoduje the world` s extraordinary fish- Arctic char. Mieszkamy na farmie, razem z kilkoma innymi prawie pionierami, można by rzec, ale takimi nowoczesnymi. W wielkich traktorach i jeepach. W ostatnią sobotę, przed Zielonymi Świątkami, tutaj też obchodzą to święto i mają również wolny poniedziałek, pojechałyśmy na wybrzeże między ujściem dwóch polodowcowych rzek Olfusa i Pjórsa- najdłuższa w kraju-230 km do rybackich wiosek Eyrarbakki i Stokkseyri. Ponieważ dzieli ich tylko 7 km i zawierają zabytki rybackiego dziedzictwa, nazywa się ich Stokkseyrarbakki. Wiedzie tam droga z zadziwiającymi krajobrazami. Obszar powstał z lawy po największym wybuchu na Ziemi pojedynczego wulkanu od epoki lodowcowej. Byłam w muzeum Lava w Hvolsvollur. Otoczenie jest na ogół płaskie, zarośnięte szarą trawą, gdzie pasą się koniki islandzkie i owieczki, a nagle pojawiają się dziwne kształtem pagórki i wzgórza, wypiętrzenia, olbrzymiwe grzbiety skalne. Nie ma drzew, natomiast dużo polodowcowych rzek, strumyków i jeziorek. W głębi natomiast pokryte śniegiem ogromne wulkany, w tym słynna Hekla, która wybucha kilka razy na sto lat i znany na całym świecie z powodu trudnej nazwy-Eyafjallajokull, który wybuchł w 2010 roku.
Pojedyncze domy- farmy, albo pensjonaty gdzieniegdzie ukryte daleko od drogi. Uwielbiam spacery po małych opuszczonych miasteczkach, gdzie dawną historyczną świetność widzi się w tym, co stworzył człowiek. Obecnie zamieszkuje tam po ok. 500 osób, kiedyś nie było więcej, ale historycznie stanowiły ważne ośrodki życia. Na szczęście, dla naszego małego człowieka są rozległe place zabaw, najczęściej z tyrolkami i trampoliną. Wtedy ja mogą zająć się spacerami i kontemplacją.
Stosuję polskie znaki, bo nie mogę znaleźć tych innych. Najstarszym domem w Eyrerbakki jest Husid z roku 1765, kiedy wioska stała się najbardziej ożywionym ośrodkiem handlu z Duńczykami, a duńskie rodziny mieszkały tu przez kolejne 200 lat. Trzeba wspomnieć,że dopiero po II wojnie Islandczycy uzyskali niepodleglość. Wcześniej stanowili dominium duńskie. W tamtych czasach mieszkańcy Islandii głównie budowali proste torfowe domy,jakby nasze ziemianki, które zarośnięte trawami utrzymywały ciepło. Natomiast ten nowoczesny drewniany dom Husid był europejskim wzorem kultury dla bardzo biednych Islandczyków i największą posiadłością w II połowie XVIII wieku. Dwa podobne powstały wtedy w Reykjaviku. Największa, żeglugowo- handlowa firma kopenhaska tamtych czasów przywiozła ten dom z Danii, a zamieszkał w nim przedstawiciel firmy.
Obok mamy zielony domek- Assistentahus z 1881, gdzie mieszkali urzędnicy, a jeszcze z tyłu był Eggjahusid/ tak od jajek/- obecnie Heritage Museum. Zachowało się wiele historycznych domów z XIX wieku lub początku XX. Każdy ma swoją nazwę i obecnie są poddawane pieczołowitej renowacji. Zachwycają. Zawierają też prywatne muzea, są naprawdę unikatowe. Sagi to narodowe pieśni Islandii, opowiadające historię kraju i jezyka. Ich śpiewanie jest bardzo popularne i lubiane, w tym starym domu- Bakkastofa w Eyrerbakki odbywają się prywatne śpiewy dla turystów. Muszę się zapisać, bo liczba miejsc ograniczona.
Spacer wzdłuż pustej ulicy, to jakby time machine. Tylko samochody przypominają o naszych czasach.
Przypominają mi też domki z holenderskch rybackich wiosek, ale te są znacząco skromniejsze. Wszystkie pokryte blachą falowaną, żeby deszcz spływał. Obecnie też tak sie buduje. Dla rozróżnienia spójrzmy na skromną torfową chatkę Puridarbud w Stokkseyri, imieniem najsłynniejszej islandzkiej kobiety rybaczki – Puridur Einrsdottir, która żyła w latach 1777-1863 i ponad 50 lat pracowała na morzu.
Replikę domku postawiono ponad 100 lat temu, ostatnio odnowiono, a wszystko dla upamiętnienia tej dzielnej kobiety, której czyny w tamtych latach były zdumiewające i niezwykłe. Pracowała w męskim przebraniu, ale musiała mieć pozwolenie swojego lokalnego naczelnika na wykonywanie tej pracy. Ponieważ rybołówstwo utrzymywało naród islandzki przy życiu, jej niespotykaną postawę można porównać z historią Grażyny Adama Mickiewicza lub nawet Joanny d`Arc. Takie mam skojarzenia. W każdej rybackiej wiosce stoi memoriał poświęcony zaginionym rybakom. Morze zabrało tysiące ludzi w dawnych czasach, życie było niewiarygodnie ciężkie dla Islandczyków, ale się nie poddawali. Dzięki rybom ten twardy, prawdziwie wikingowy naród mógł się rozwijać i trwać. Obecnie nabrzeża są zmodernizowane, można bezpiecznie spacerować, bez strachu, że porwie fala. Chronią nas ogromne kamienne falochrony, a wzdłuż kultowe restauracje, w tym Fjorubordid, gdzie serwuje się najlepszą w kraju zupę z ostryg. Z zewnątrz wygląda jak podłużna stodoła. Zewsząd dochodzi śpiew ptactwa, odległe fale nie przeszkadzają tym koncertom.
Wioski również szczycą się rękodziełem, prywatnymi galeriami sztuki oraz ośrodkami muzealnymi na temat elfów, duchów i lokalnych czarodziejek. Nieraz bardzo straszne. Islandczycy głęboko wierzą w swoje elfy.
W każdej wiosce jest jeden sklep. Kultywują one tradycje sklepu Laugabud, gdzie można było kupić wszystko. Duch jego dawnego właściciela, który pracował w nim w latach 1919- 1993, odznaczony najwyższym medalem Islandii Orderem Sokoła czuwa, nad nimi. On używał tylko ołówka do obliczeń, teraz jest nowocześniej, ale sklepy wiejskie zachowują dawną staroświecką atmosferę.
W końcu mieszkańcy i tak główne zakupy robią w Selfoss w ichniejszej Biedronce czyli Bonus. Nie mają w Islandii żadnych korporacyjnych sklepów. I jeszcze całości dopełniają luterańskie kościoły jak z obrazów Asgrimura Jonssona, islandzkiego pioniera sztuk malarskich. Stokkseyrakirkja z 1886 roku, odnowiony w 1990r. Przed kościołem pomnik pamięci zagionionych rybaków.
Oraz Eyrarbakkakirkja z 1890 roku. Duński architekt Johan Jonson przywiózł deski z Kopenhagi, a ówczesna królowa Danii Luiza namalowała dla kościoła obraz na ołtarz. To było niesłychane wydarzenie. Kościoły niestey zamknięte.
Szkoda było nam opuścić te urocze miasteczka, ale naszły chmury, zrobiło się chłodniej i zabawy na powietrzu straciły atrakcyjność dla Matyldy. Temperatura spadła poniżej 10 stopni .Wieje. Do zimna tutaj trzeba przywyknąć. Po prostu ciepło się ubrać. Wracamy na naszą farmę.W domu cieplutko. Niewiele mogę teraz poprawić w tej nowej wersji blogspota. Zdjęcia zamieściłam za małe, a nie mogę ich teraz powiększyć, bo w projekcie są tylko literkami.

12 komentarzy:

  1. Trochę taka wycieczka w czasie.
    Jak zwykle u Ciebie, bardzo ciekawy opis, dzięki któremu i ja przeniosłam się w czasie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje. Pisanie to dla mnie przyjemność. Jeszcze raz mogę przenieść się w te miejsca. Wczoraj u nas strasznie wiało i było2 stopnie. Siedziałyśmy w domu. Planowałyśmy co dziś robić, bo tez wolny dzień.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle wspaniałych opisów. Bardzo ciekawe. Pisz dalej. Czekam na następne. Baw się dobrze. Odpoczywaj, zwiedzaj i wracaj zadowolona. Pozdrawiam. Gr.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na Islandii był kiedyś syn koleżanki z partnerką i siostrą, mieszkali pod namiotem i najbardziej zapamiętali zimno...
    Bardzo ciekawy dzisiejszy wpis, nie wiedziałam o wielu rzeczach, które wspominasz, dzięki tobie poszerzyłam wiedzę o Islandii, dziękuję serdecznie!
    Zdjęcia zawsze można powiększyć, klikając w każde zdjęcie po kolei i gdy ukazuje się panel edycji powinnaś mieć info: małe, duże, średnie, bardzo duże.
    Potem tylko aktualizuj post i gotowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.s.
      Poza tym można powiększyć zdjęcia klikając na opublikowane na blogu, nie ma problemu:-)
      jotka

      Usuń
    2. W panelu edycji zdjęcia są tylko literkami i cyferkami. Nie mogę tez pisać od nowego wiersza. Może czegoś nie uaktualniłam.

      Usuń
    3. Może to zależy od przeglądarki, u mnie są zdjęcia...
      jotka

      Usuń
  5. Coś wspaniałego. Jakbym tam była. Ale przygoda.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za zaproszenie 😘. Wspaniałe miejsca, moje marzenie do spełnienia. Będę śledzić dalsze relacje 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Popatrz, jak wszystko się ładnie poukładało.Gdyby nie ciągle poszukująca córka, to pewnie byś nie przeżyła tego wszystkiego, co teraz doświadczasz. Ty potrafisz się szybko zaadaptować do nowych warunków i czerpać z tego co spotykasz,.Jesteś super!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy kraj, o którym nic nie wiedziałam, poza wulkanami oczywiście, że są i że jeden z nich był zmorą mojego wyjazdu w 2010 r. kiedy to przeżyłyśmy z mamą chwile grozy, czy uda nam się polecieć do domu, czy też będziemy musiały pozostać w Paryżu z powodu zakłócenia lotów. Podziwiam zapał do pisania podczas wyjazdu, zwłaszcza przy trudnościach z klawiaturą i projektowaniem wpisu. Czekam na kolejne relacje

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję. Ja jestem u córki, która tu czasowo pracuje i mieszka, to mamy normalne wygodne mieszkanie, domek. Tylko prawie 40 km od cywilizacji.
    Tak, ten słynny wulkan EYJAFJALLAJOKUL wszyscy pamiętają z 2010 roku.
    Islandia jest tak inna, tajemnicza, niespotykana i nieporównywalna z żadnym miejscem na świecie. Bardzo zachęcam. Będę pisała, na pamiątkę, bo sama jestem absolutnie zachwycona, a byłam na wielu innych life-time-holiday. Dodamy jeszcze i to:)

    OdpowiedzUsuń