Tytuł najzupełniej z opowiadania Iwaszkiewicza, bo ja teraz mieszkam, bardziej bywam, pomieszkuję nad rzeczką Wilka. Z tej przyczyny nazywam domek Riverhouse. Całe wakacje tam spędziłam i teraz powspominam trochę.
Bardzo lubię pić herbatę z mlekiem, gdy jest gorąco. Wszyscy się dziwią, nawet Kim się podśmiewuje, a to przecież angielski zwyczaj, i zdobywcy kolonizatorzy chętnie herbatkę nomen omen po angielsku pijali w Indiach i gdziekolwiek indziej. Zaparzam w czajniczku najmocniejszą Earl Grey lub Black Tea i do tego odrobina mleka z dzbanuszka. Na targach staroci wyszukałam delikatne filiżanki z sygnaturką Staffordshire, Fine Bone China Crown, dzbanuszek do mleka z Limoges France, a czajniczek z Chodzieży. Mam jeszcze filiżanki Yamasen Fine Porcelain, Royal Osborne from England i oczywiście cudeńka z Bolesławca. Wszystko na targach staroci w Jeleniej Górze.
Poniżej kawa, kieliszek proseco z malinami. Moja odmiana kir royal. Dzbanuszek z byłego NRD. Dumne piwonie z ogródka.
Kawałek bułeczki z dżemem pomarańczowym dopełniał rytuału. Jacuzzi dobre w każdym czasie, angielski termometr wskazujacy 105 stopni wg Fahrenheita wołał wspomnieniami dawno zakurzonych niepamięcią wakacji. Lifetime holiday in India. Kim się oburzał, a pobyty na Florydzie to nie były lifetime holiday?
Śniadania na wsi, nawet gdy upał i "ognista szpada słońca przebija mi rzęsy i rani obolałe oczy" może być wspaniałe.
Masełko i jajka, twaróg i chleb prosto od gospodyni z naprzeciwka, Świeżuteńkie, do tego szczypiorek, ogórki, rzodkiewki. W miseczkach czekają poziomki i maliny. Jest bosko, 105 Fahrenheita i w jacuzzi i na zewnątrz, wydaje się że " niebo pękło wzdłuż i wszerz, by lunąć ogniem". Natomiast basen z daszkiem ma tylko 20 stopni Celsjusza. Strach wskakiwać. Mati nogi tylko moczyła.
Ale do jacuzzi o każdej porze się wskakiwało.Kim lubił przysłuchiwać się Matyldzi, gdy się ze mną przekomarzała, lubił patrzeć na nią, nagrywać ją, gdy nagle wstawała od stołu i tańczyła. Wdzięczyła się do niego. On zaś uśmiechał się i z niedowierzaniem kręcił głową, że to dziecko może być takie słodkie. Zaglądała do jego laptopa i rysowała mu, co widzi na ekranie. A serce podbiła mu zupełnie, gdy bawiła się z jego kotem Freddy. Bo to ON jest dla niego najważniejszy.
Takie odrealnione historie, gdy za oknem listopadowe słońce.
Odrealniona, czy prawdziwa historia? Bo to bardzo, bardzo... swietna historia:))
OdpowiedzUsuńWakacyjna historia, gdy upał za oknem, a teraz listopad i natura inna i dlatego odrealniona w czasie i przestrzeni też. Ale jeszcze o tym popiszę.
OdpowiedzUsuń