Moja lista blogów

sobota, 4 stycznia 2025

Lalka w Rzeszowie czy w Gdyni?

      Do islandzkich wspomnień za niedługo wrócę, ale najpierw   z przyjemnością piszę o sylwestrze, bo taki  wspaniały  mi się trafił.  A przy okazji wrócę refleksją do mijających lat.

Prawie cały ubiegły rok spędziłam z wnuczką, córka pracuje okresowo  aż w  Islandii. Przyjeżdżała do kraju co dwa miesiące, aż ją w końcu zabrała do siebie. Ja też   podróżowałam wte i wewte😁 do męża, do wnuczki, do  SPA podczas chwilowych przerw w opiece nad wnuczką i do siebie. Myliły mi się kuchnie, łazienki,  pralki, zmywarki, strony  łóżek,  różne  piloty, samochody i nie wiem  co jeszcze.  Bo również  odwiedzałam rodzinę i koleżanki nocując to tu, to tam. Taki kolaż miejsc to chyba dobre ćwiczenie dla mojego starzejącego się mózgu😀

Podsumowując,  moje marzenia  z młodości o podróżowaniu, peregrynacji, co brzmi  dokładniej, spełniają mi się znakomicie.  Słowo peregrynacja poznałam w liceum i chyba w związku z romantykami i ich podróżami na wschód, a może z epok  wcześniejszych, gdy występowały akademickie peregrynacje.  Dla mnie podróż była zawsze peregrynacją, prawie pielgrzymką, grand tour i wojażem, mówiąc  z francuska „włajaż” 😎.  Wojażowałam i koniecznie pisałam relacje z podróży. A po niektórych podróżach organizowałam odczyty. Ale  to dawniej, gdy zagraniczne i egzotyczne wojażowanie  było rzadkością. Drugie moje  marzenie z młodości to  znajomość  języków obcych, powtarzałam to jak mantrę. Nauczyłam się ich komunikacyjnie kilku i peregrynacje prawdziwsze się stały, bo miejscowym zawsze umiałam powiedzieć coś miłego w ich języku i nawiązać kontakt. Po arabsku znałam tylko ich wyznanie wiary,  z niedowierzaniem na mnie patrzyli. Czy na pewno Allah się nazywam pytali, bo  specjalnie  przedstawiałam się jako Ala😀. Komunikacja z lokalsami była dla mnie ważniejsza niż muzea.

 A teraz prosto z Keflaviku wylądowałam w Rzeszowie, moim dawnym uczelnianym mieście. Córka zmieniła plany i zamiast spektaklu w reykjavikowskiej Harpie, było przedstawienie w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej


.  Ale jakie i w jakim towarzystwie!  Musical  Lalka w oparciu o powieść  Bolesława Prusa. Po 14 latach od premiery w Teatrze Muzycznym w Gdyni, rzeszowski teatr podjął się wyzwania. Bardzo byłam podekscytowana przed  przedstawieniem. Zastanawiałam się jakie wątki pokażą,  jak zainscenizują bohaterów, czy zachowają epokę w  scenografii.  Szczególnie, prócz głównych bohaterów ciekawam była Rzeckiego, Starskiego  i pani Wąsowskiej.  Geist i jego wątek zawsze  mnie  nudził, czy inne te ekonomiczne sprawy  subiektów, Żydów i  Księcia, czy nawet Magdalenki. Nic nie czytałam wcześniej na  temat  tego musicalu.
Na plakacie  prawie roznegliżowana Izabela
                                                 i jej schorowany ojciec, hrabia Łącki w piżamie oraz Hrabina. 

 Towarzystwo dwóch dam też było znamienite, bo spotkały się dwie  studenckie przyjaciółki,  z których   jedna  bardzo  się aktorsko udzielała w studenckim teatrze  pod kierunkiem młodego  Zbigniewa Rybki, po latach  wieloletniego dyrektora rzeszowskiego  teatru aż do 2007 roku.  Dzięki takim znajomościom miałyśmy podówczas nieograniczony  dostęp do  teatralnych kostiumów,  a korzystałyśmy z tego chętnie i brylowałyśmy na imprezach.

Lata 80-te.

Koleżanki na imprezie. Ta po lewej była kamerdynerem,
                                        zapowiadała wejście do pokoju w akademiku.😃
Każda z nas chodziła na wszystkie premiery studenckie i z przyjemnością patrzyłyśmy teraz na dawne teatralne zdjęcia przypomniane z okazji 80-lecia teatru.
Nawet fryzury zachowałyśmy podobne😁


 Lalka jako musical miała się tak do filmowych wersji,  jak dwie  ekranizacje Wielkiego Gatsby do siebie.  Obydwie znakomite, ale zupełnie inne. Nie mogło być inaczej.  Jakaś magia dzieje się na scenie, cyrk, klauni i marionetki.  Groteska.

  Celebrycka  próżność Izabeli Łęckiej i jej skandalizujący, wyzywający kostium znakomicie pokazuje, że panna jest na sprzedaż.  A gdy śpiewająco się zastanawia, czy  Marszałek, czy kupiec, a potem beztrosko oddaje się fircykowi Starskiemu, to wszystko jest jasne.   Aż wulgarne.

Scenografia i kostiumy nadzwyczajne. Jesteśmy w teatrze życia, gdzie wszystko jest na sprzedaż,  a światem rządzą seks i pieniądze, jak w Kabarecie. Kilka filmów się przypominało.  Lalka to  odwieczne pytania, o miłość, zdradę, sumienie, życiowy sukces i jego cenę.  Ile upokorzeń jesteśmy w stanie wybaczyć, aby osiągnąć cel?  Czym jest dobro?  I czynienie dobra.  Lalka to o ulubiony temat na maturę.  Nawet ja miałam charakterystykę społeczeństwa na ustnej maturze.  Wszyscy znamy.  Wszystkie postaci są bardzo wyraziste i tutaj również reżyser się świetnie bawi, np. rolą nauczycielki języka  angielskiego, czy  wszystkowiedzącej pani Meliton,  lub zubożałego  schorowanego arystokraty Łęckiego, obydwojga państwa  Krzeszowskich, groteskowego  klauna Starskiego oraz innych.  Prosty zabieg czyli służalcze ośmieszające stroje i przesadna choreografia służyły wyolbrzymianiu  cech bohaterów.

 Dostojny Rzecki, a tutaj jakby  Prestidigidator  pokręcał kołem karuzeli i w ten sposób zmieniał sceny.  W Weselu Hanuszkiewicza  też tak kiedyś było. Mam program z 1975 roku👍  To ulubiony teatralny wymiar przestrzeni. Mnie najbardziej podobała się pani Wąsowska, erotyczna i zabawna, ale w śpiewie poranionej kobiecości była doskonała. Wokulski też był uroczy, szczególnie, gdy miał rozbudowaną rolę po angielsku. Farewell Miss Iza, farewell.  Końcówka  z dróżnikiem Wysockim  bardzo emocjonująca i przejmująca. Standing ovation.

Spędziłyśmy cudowny wieczór z przyjaciółką, świetnie się bawiłyśmy.  Ja jak zwykle śmiałam się, gdy inni milczeli.  Witanie Nowego Roku w teatrze to bardzo dobry pomysł, taki uroczysty i czas na  przemyślenia. Libretto, czy dialogi z powieści  nade wszystko sprzyjały refleksjom. 

Lat przybywa, in vino veritas, in aqua sanitas💓

 Lalka to nasza ulubiona lektura. Z tym, że dla jednej to był podręcznik ekonomii, a dla drugiej miłości. Tak ongiś żartowałyśmy.

W tle sztuki, które wówczas podziwiałam, Pan Tadeusz i Tango.

Potem poszłyśmy na Rynek,  znanymi nam ulicami, 3 Maja, Farną czyli Kościuszki , spojrzałyśmy na Grunwaldzką, gdzie budynki naszej uczelni, i na Rynek, a  tam szaleństwa sylwestrowej nocy działy się dalej.

Na rzeszowskim Rynku.

Z  Tadeuszem Nalepą przez 3 Maja, kiedyś Pańska.

Polecam wszystkim  musical Lalka w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie.  Jest nadzwyczajny. Potraktujmy  te  luźne refleksje jako zachęcającą recenzję👍 Musical, a o muzyce ani słowaJ Skupiałam się na słowie. Współczesna muzyka była tu  pewnym dysonansem dla mnie.  Guciamal https://guciamal.blogspot.com/2012/07/lalka-bolesawa-prusa-i-lalka-w-wersji.html wie wszystko o tym musicalu w  Teatrze Muzycznym w Gdyni.

        Życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku 2025, niech życie trwa nam dalej w radości, zdrowiu i spełnieniu.

Pozdrawiamy z koleżanką💓


 

 

 

 



17 komentarzy:

  1. Ze wzruszeniem obejrzałam zdjęcia z Rzeszowa. To miasto moich rodziców. A także moje bo w dzieciństwie spędzałam tam zawsze 2 miesiące wakacji u jednej z babć. Bywam w Rzeszowie nadal - ostatnio w ub. roku i spacerowałam po Rynku i po 3 Maja i przy teatrze ...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wizytę. Miło mi, że Rzeszów wzbudził w tobie wspomnienia. A pamiętasz ulicę gdzie dziadkowie mieszkali? Może się zdarzyć że była to ulica moich teściów, znajomych, albo akademika i mijaliśmy się w różnych latach?
      Dla mnie to miejsce studiów, poznałam też tam mojego męża, który był z Rzeszowa ale studiował w Poznaniu. I choć minęło ponad 40 lat od tamtych czasów, to nadal tam bardzo chętnie jeżdżę, chociaż nie żyją już teściowie, mąż i jego siostra. Ale mam tam przyjaciół.

      Usuń
  2. Ty za mną nie nadążasz, a co ja mam powiedzieć, kiedy Ty ciągle w rozjazdach i to miedzy krajami! Podziwiam w sumie takie życie na walizkach, bo mimo polubienia podróży, w głębi duszy jestem domatorka, lubię poznawanie i zwiedzanie, a jeszcze bardziej powroty. Przez prawie 2 lata podróżowałam między dwoma miastami, tez to polubiłam, ale lubię tez swój mały świat.
    Sylwester wprost cudny, ale do Rzeszowa raczej nie dotrę:-)
    Pozdrawiam piękne panie, które jak wino, coraz więcej wartości i smaku nabrały!
    Alu, kupiłam na święta podobną sukienkę:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za interesujące komplementy ♥️ sukienka na plecach ma dekolt🤣 założyłam w pod spód golfik, bo wiedziałam, że będziemy spacerować po mieście w nocy.
      To nadążanie to bardziej mam na myśli szybkość umieszczania wpisów na blogu. Jesteś w tym niezastąpiona.
      Od prawie 20 lat krążę między dwoma domami, od 10 lat między trzema, bo włączam to mieszkanie córki, której pomagam w wychowanie dziecka. A teraz doszła jeszcze zagranica. W każdym miejscu mam grupę przyjaciół, ale chyba najbardziej wybrałabym mieszkanie córki, gdyby ona stamtąd się wyprowadziła, bo to jest byłe mieszkanie moich rodziców. Wszystko jest za bardzo skomplikowane, żeby rozwiązać. To będę nadal tak jeździć.
      Rzeszów za daleko od ciebie. Ale Bieszczady jeszcze dalej, A tam wszyscy jeżdżą.
      Sylwester fajny, bo taki inny teatr, życia i refleksji.

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy Sylwester! no i to spotkanie z przyjaciółką z dawnych lat do pozazdroszczenia ;) Pare lat temu byliśmy z A. na Sylwestrze w naszej Operze.
    W orkiestrze gra moja przyjaciółka , spotkałyśmy się w antrakcie i ucałowałyśmy. Ale wieczór skończył się przed północą i Nowy Rok chyba przywitaliśmy w aucie ;) Żaden problem. A po drodze towarzyszyły nam "wybuchy" :) Jeszcze parę lat temu bawiliśmy się na "domówkach" u przyjaciół. Ale "zleniwieliśmy" i w domu nam najlepiej. A tu na wsi też 'strzelają", wszędzie dookoła. Składamy sobie życzenia z sąsiadami, którzy, jak my wychodzą przed dom oglądać ognie sztuczne. I potem, kulturalnie po godzinie można iść spać, bo już mamy ciszę(wszyscy się "wystrzelali"). Wspaniałego, zdrowego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Haniu. Tak właśnie jest, jeszcze mi się chce, jeździć i spotykać z przyjaciółmi. Chociaż większość woli ten czas spędzać obecnie w gronie rodziny. Nasza inna koleżanka kupiła nam bilety, zaprosiła wcześniej na obiad, ale wieczór spędziła już z rodziną.
      Teraz, gdy jestem już z rodziną, to myślę,, że dobrze mieć ich niedaleko siebie. Nie za często, ale blisko.
      My też po teatrze, świętowałyśmy północ gdzie indziej. Na wsi byłam ze trzy razy w ciągu 12 lat. A to nuda była, tylko oglądanie telewizji i fajerwerków u sąsiadów. Natomiast przynajmniej zawsze uroczysty obiad w Świeradowie- Zdrój.
      Dobrego zdrowego roku i radości z powiększenia rodziny.

      Usuń
  4. Pięć języków obcych, gratulacje. Wtedy można jeździć po świecie, chociaż angielski jest teraz powszechny. A może opowiesz nam jakieś ciekawe wydarzenie związane z miejscową ludnością, gdy wykorzystywałaś znajomość tych innych języków.
    Czy podróżowanie teraz ci nie męczy? Powszechne opóźnienia samolotów, korki na drogach i nadmiar ludzi w turystycznych miejscach.
    Szczęśliwego roku dla Ciebie i wszystkich Twoich czytelników.
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecnie to już mogę przyznać ci znajomość angielskiego. Pozostały języki do znajomości komunikacyjna. 12 lat temu, gdy mieszkaliśmy we Francji i często bywaliśmy we Włoszech, to rzeczywiście dosyć dobrze komunikowałam się w tych językach. Gdy uczyliśmy w ostatnich latach języka polskiego Ukraińców dosyć sprawnie posługiwałam się rosyjskim 🤣 stara komunistyczna szkoła 🤣
      Jest jeszcze hiszpański i niemiecki, ale tu już komunikacja jest ograniczona, ale zawsze umiem wyrazić swoj zachwyt. Przedstawić siebie i rodzine. Rozmawiałam po niemiecku w Goerlitz w tureckim kebabie 🤣 zdjęcia rodzin sobie pokazywaliśmy, nawet przypomniałam sobie książkę Dygata, gdzie żołnierz niemiecki pokazywał Polakowi zdjęcia swojej rodziny.
      Włosi reagowali bardzo entuzjastycznie, gdy w czasie mistrzostw świata gdy ich drużyna wygrywała, a ja mówiłam sono pazza di azzuri. A z Włochami to zawsze było łatwo rozmawiać.Molto sympatici.
      Uczyłam się różnych wierszy i piosenek na pamięć. Zawsze to można zastosować w rozmowie.
      Muzułmańscy Anglicy Bradford w czasie ramadanu, byli milsi, pracowałam z nimi, chociaż zawsze byli wobec mnie okej, gdy mówiłam inshallah takie jeszcze inne wyznanie wiary i mówiłam o pięciu obowiązkch muzułmanina. Dużo różnych historii z życia.

      Usuń
  5. Wspaniały wpis, raz że odnosi się do tego co i dla mnie bliskie, podróżowania, poznawania, no i musicalu. Od razu muszę to napisać i dopiszę to w moim wpisie na temat musicalu, takiego post scriptum. Odebrałam ten spektakl rzeczywiście inaczej. Byłam nim (tym gdyńskim) wówczas lat temu dwanaście zawiedziona. Przede wszystkim w musicalu oczekuję muzyki i najlepiej odpowiada mi pewnego rodzaju muzyka (dziś nazwalibyśmy ją może archaiczną, retro, może nawet śmieszną, jak partie z Les Miserables, jak Upiór w Operze, Taniec Wampirów, czy Jekyl i Hyde). To moje pierwsze spotkanie z twórczością (?) adaptacją Kościelniaka (wspaniałego dziś to wiem) reżysera było zgrzytem dla mojej estetyki, nie odpowiadała mi groteska, kostiumy, nieco jazzujący śpiew, czyli to co Ciebie zachwyciło. Czego innego oczekiwałam. Minęło parę lat, a ilekroć byłam na koncertach składankach- czyli rewie sylwestrowe gdzie śpiewa się po jednym, dwa utwory z musicalu i śpiewano utwory w Lalki, ja myślałam sobie- jejku, przecież to jest świetne, dlaczego to mi się nie podobało. I okazywało się, że najbardziej podczas owych rewii podobały mi się utwory pochodzące z musicali reżyserowanych przez Wojciecha Kościelniaka, a już poznańskim Kombinatem jestem zachwycona. Nie wiem, jakby wytrzymały rywalizację np. z Słyszysz jak śpiewa lud z Nędzników, czy Chce mi się żyć z J&H ale faktem jest, że zaczęłam je doceniać i zaczęły mi się te wszystkie Kościelniakowe pomysły podobać. Do tego stopnia, że mam już kupione trzy bilety do muzycznego na trzy spektakle i jakoś tak się składa, że wszystkie w jego reżyserii.
    Z tego co opisujesz, rzeszowski spektakl jest podobny do gdyńskiego przynajmniej w kwestii kostiumów i groteskowego potraktowania tematu.
    Wspaniały pomysł na początek nowego roku. Ja niestety spędziłam go w łóżku z chorym uszkiem. :) Życzę dalszej pogody ducha i czerpania z życia garściami, dopóki żyjemy cieszmy się tym.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję jak zawsze za obszerny i dokładny komentarz. A do tego post scriptum dotyczące twojego posta 😀
    My z koleżanką mamy szczególny stosunek do teatru rzeszowskiego i również powieści Lalka. Napiszę prywatnie. Chociaż muszę przyznać, że w pierwszym przydługim akcie przysypiałyśmy 🤣 chociaż ci subiekci w służalczych mundurkach, Flora w takim dziwnym przebraniu wzbudzały ogromne zainteresowanie dlaczego takie właśnie są . Dużo by jeszcze o tym mówić.
    Zdecydowanie nie można porównywać tego musicalu z najlepszymi na świecie. Ja nade wszystko uwielbiam Hair. Widziałam kiedyś we Wrocławiu w teatrze Capitol. W czasie studiów mój mąż germanista dostał kasetę z piosenkami po niemiecku 🤣 ale to była atrakcja dla nich. Ja teraz pamiętam tylko smutną piosenkę piosenkę Warum? Drugim uwielbianym musicalem był Jeździec burzy, razem z córką oglądałyśmy na Kadzielni w Kielcach, dawno temu i również razem z nią Evitę w Radomiu. Dużo wspomnień przy okazji. Za granicą Le Mis, jak mówią w skrócie na Les Miserables w Londynie, chyba nadal grają od prawie 30 lat.
    Pozdrowienia i do zaczytania następnymi razy❤️

    OdpowiedzUsuń
  7. Emocjonalny opis zdarzeń, przeżyć dowodzi wielkiej facsynacji życiem, i czyni wiecznie młodą. Rzadko można dzisiaj czytac/słuchać intelektualnych refleksji podanych z takim luzem jednocześnie. A co do Lalki, to utwor, kt. przede wszystkim ze względu na główną bohaterkę jest niezwykle namiętny. I chyba ja trochę obronię; jak się dorasta w świecie pełnym konwenansów, trudno zdobyć się na odwagę i rozeznać, czego tak naprawdę się chce.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z przyjemnością przeczytałam, jak zawsze jestem pełna podziwu dla Twojego talentu pisarskiego! Tak dużo wydarza się w Twoim życiu i jesteś wciąż żądna nowych wrażeń,wyzwań.Garsciami chwytasz życie.Jestes bystrym obserwatorem otaczającego Cię świata. Moje życie,moja codzienność jest zupełnie inna, prosta i przewidywalna.Ja jestem jakaś taka mało aktywna. A no
    trzeba sobie tak układać,żeby się spelniać. Czasem małe, codzienne zdarzenia dają radość, a czasem trzeba się bardzo nazabiegać ,żeby być z życia zadowololonym.. Alu Tu jesteś wyjątkowa, swietnie, potrafisz korzystać z uroków życia. Niech Ci się darzy w Nowym Roku i spełniaj swoje marzenia w zdrowiu. D.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze lubilam Twoje pisanie😀. Kilka lat temu spędziłam z moim Krzyskiem i znajomymi sylwestra w Teatrze Żeromskiego w Kielcach i uważam, ze to fajny pomysl.
    Nie mogę sobie wyobrazic Lalki jako musicalu🙆. Nie byla to moja ulubiona lektura, ale chętnie bym obejrzala ten spektakl. Lubię takie inności😆.

    OdpowiedzUsuń
  10. Trzy ostatnie komentarze od moich koleżanek z rodzinnego miasta oraz mojej uzdolnionej uczennicy. Dziękuję bardzo i cieszę się, że czasami mnie czytają. Przesyłam nieraz linki. Nie jestem zbyt aktywna w blogosferze, mam parę zaprzyjaźnionych blogerek od ponad 10 lat, natomiast realne życie mnie pochłania.
    Jednakże Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają. Jeszcze raz szczęśliwego Nowego Roku.
    Za niedługo wracam do islandzkiego blogowania 🇮🇸🇮🇸🇮🇸

    OdpowiedzUsuń
  11. Marzenia Alu się spełniają ,ale nie tak i nie wtedy kiedy tego pragniemy . Izabela łęcka była kobietą jak na tamte czasy światową biegle władała angielskim i francuskim i wszędzie w Europie czuła się jak u siebie taka prawdziwa europejka tylko nie mogła sama na siebie zarabiać i być niezależna. Tu się na szczęście czasy dla kobiet zmieniły na lepsze. . Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Akurat oglądałam dzisiaj na Kulturze, pierwszy odcinek starego serialu Lalka, Małgorzatą Braunek i Jerzym Kamasem.
    Miss Iza była spętana konwenansami, min. wypowiedziała takie zdanie: Z salonu w Kwirynału/wcześniej zalecał się do niej król Włoch/ na pokoje sklepu. Co za hańba.
    Dlatego tylko mogła iść do klasztoru.
    Czasy zupełnie się zmieniły. Ale niektórych nadal dręczą konwenanse. Tak myślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście ,że dręczą konwenansami , podwójnymi standardami a na wschodzie mają też kobiety ograniczone prawa .

      Usuń